piątek, 17 czerwca 2016

no obok Euro, to nawet Klacz nie może przejść obojętnie...



Nie, żebym śledziła piłkę nożną. Umówmy się, kibic ze mnie raczej żaden, w najwyższym stopniu półżaden. Prawda, ucieszyło mnie, że chłopaki wprost od fryzjerów na murawę wypadłszy, z Irlandią wygrały, z Niemcami zremisowały. Zuchy. Brawo Oni! Choć nie, tym razem to nie ta reprezentacja. Odpisuję więc na zaczepne smsy optymistycznych przyjaciół i Siostruli mojej podczas meczów, potwierdzam, że oglądam (bo co mi tam), że śledzę (bo przecież śledzę, jak już pokrzykują, że coś się dzieje), ale żebym w jakiś zachwyt od razu wpadać miała to nie powiem. Ale…
No właśnie baba to sobie zawsze jakieś „ale” znajdzie… Ale wynik 1:1 Islandii z Portugalią, czy tam raczej w moim przypadku Islandii (jeszcze no name) z tym nadętym Ronaldo Na Falę Żelu Czesanym, to mnie już naprawdę rozradował. I takem wkręciła swoje oko i ucho w relacje około meczowe tego wydarzenia, że nawet Islandczyk mi śmignął piękny na jakimś zdjęciu. Potężny, brodaty, tatuażami obsypany… Istne cudo z Reykjaviku! No teraz, Drogi Nieczytelniku, odpuścić już nie było jak. Meczową rozpiskę sprawdziłam, numer koszulki zapamiętałam. Będzie dla kogo mecze oglądać, myślę sobie, jak już w naszej drużynie same takie Wytrefione Piękne biegają. Jadąc autem jednym z Armagedonicą Własną, co to teraz na etapie zbioru wszystkich kart do kupy z naklejkami jest, wymienia się tylko na „te błyszczące” i ewidencję wszystkich drużyn prowadzi, pytam grzecznie: „Ej, a sprawdźże mi, dziecię moje, kto tam mamusi Twojej niedoścignionej z numerem 17 w islandzkiej drużynie czas i wrażenia estetyczne umila.” Szukało to moje dziecię zapalczywie, szukało… No i wyciągnęło…. kartę z jakimś rudawym kurczakiem nieopierzonym, zamachało mi przed oczami (na czerwonym świetle dzięki Bogu) i rzekło, że to Aron Jakiśtamsson. Mówię więc do niej grzecznie, żeby mi tu kitu nie wciskała, bo to, co mamusia na ekranie telewizora widziała, to zupełnie inaczej się miało. Armagedonica kwaśną minę zrobiła, obrażając się solennie, bo przecież ona wie, jak się pisze „17”! i odpowiedziała tylko „To sobie wygooglaj.”, chowając klaser i inne gadżety do tornistra. O dalszym sprawdzaniu mowy nie było.
Wygooglała więc matka jej uparta. A co jej tam?! I wiesz co, Nieczytelniku Biało-Czerwony, zgadza się… Aron. Nieopierzony przeważnie. Ale co tu się dziwić, skoro rocznik ’89. Rany… i jak tu piłkę oglądać, skoro coraz młodszych do tych meczy zatrudniają. Już chyba tylko dla trenerów… Adam Nawałka, rocznik ’57…