wtorek, 9 sierpnia 2011

kolejny powrót do Garden State

uwielbiam tę scenę przy kominku, kiedy Ona potem tańczy w tym wielkim, pustym pokoju… albo kiedy w tych workach na śmieci, w ulewie stoją nad Nieskończoną Głębią jakby na kraniec świata udało im się dotrzeć… tak, to jeden i ten sam film i nie, nie zwariowałam [inaczej, nie bardziej niż Kiedyśtam…] uwielbiam to, że On jest nieprzystojny całkiem, a Ona tak magnetycznie zjawiskowa z całym swoim pokręconym, dziewczęcym urokiem… zakochałam się bez pamięci w Natalie Portman po wizycie w Garden State… co jakiś czas pozwalam sobie zachorować powtórnie na tę miłość, wracając do obrazów, które przecież znam już na pamięć… a że znam, wiedząc, co będzie później, zanoszę się płaczem,  średnio od połowy filmu… [co i tak nie jest rekordem, bo przy Ani z Zielonego Wzgórza, zaczynam przy kupowaniu sukienki z bufiastymi rękawami, a kończę na drugi dzień. mój dzień, nie Ani…]
w ogóle jestem Filmowym Wyjcem Pospolitym… szczerze mówiąc, trochę wstyd chodzić ze mną do kina… nie dość, że wybieram najnudniejsze filmy, to jeszcze się w tę nudę zapadam bezgranicznie i jak tylko jakaś struna duszy mi zagra, to koniec… rozmazany makijaż, zapuchnięte oczy, smarkaty nos i zacny komplet tych uroczysk, co uwalnianiu histerycznego szlochu towarzyszą… wszystko jeszcze jest znośne, póki się światła po seansie nie zapalą… a wracajże, Człowieku, przez miasto z taką Pandą u boku…
tak, wolę w  kinie beczeć niż się śmiać, bezgranicznie i naiwnie wierzę w filmową kontynuację antycznego katharsis i jak mnie tak porządnie film po systemie trzepnie, uruchomi łzawe zbiorniki nieprzebrane, zapadki jakieś tajemne w moim środku ruszy, to już później…[jak opuchlizna twarzy w końcu zejdzie i chustki wyschnąć zechcą],  jakoś zieleniej mi się w oczach robi, oczyszczają się wyrwy duszy po Tych Wielkich Nieobecnych, sprząta się głowa…
zestaw mam filmów do beczenia bezcennych [a że nudnych przeważnie to zupełnie inna sprawa] i taka refleksja mnie naszła, że gdybyś, Droga Nieczytelniczko, podobną potrzebę dobicia się chwilowego miała, to ja się chętnie z Tobą owym zestawem podzielę… [tak, Drodzy Klacz Cafe męscy Odwiedzacze: „O Rany!” i „O  Zgrozo!” my też filmy po babsku oglądamy ]
Miszmasz tu kompletny panować będzie na tej liście, bo ani ona alfabetyczna, ani najciekawszymi obrazami ułożona... gatunkowo chaotycznie, jakościowo hmm [powiedzmy sobie szczerze] nierówno. nie są to moje ulubione filmy wcale, to mój TOP beczliwy po prostu… na doły, na snuje, na amen w pacierzu. co przyszło mi akuratnie do głowy po wczorajszej lekturze Garden State wrzucam. zatem rzecz jasna:

Powrót do Garden State i...
Co wydarzyło się w Madison County
Fortepian
Przełamując fale
To właśnie miłość
Pożegnanie z Afryką [tak,  uprę się a wpiszę. ;)]
Godziny
wielokropkiem kończę, bo egoistycznie liczę na to, że skoro jakiś czas temu magiczna, zdumiewająca mnie mocno, trzycyfrowa liczba odsłon tego mojego niepisania przekroczona została, to może też podzielicie się i ten wielokropek Waszym, Drogie Nieczytelniczki wpisem się zapełni...?

4 komentarze:

  1. to właśnie miłośc nie pobije nic najlepszy film na doła wszechczasów. (swoją droga ciekawe że kazda lubi inna historie najbardziej ;) dla mnie nr 1 jest premier)
    ale że nie lubie mieć własnego zdania dorzucam
    "Once" i "Amelie" na doła
    a jako katharsis :
    "tatarak", "tuż po weselu" i "czarny czwartek" (ostatni dla nie gdynian może okazać sie wyborem niezrozumiałym - ja wyłam od momentu kiedy zaczęli strzelać do ludzi z skmki i tak do konca filmu) trzy ostatnie mega ciężkie jak się kończą wstajesz z westchnieniem : kurwa nareszcie i jest lepiej

    OdpowiedzUsuń
  2. nie lubie nie mieć własnego zdania oczywista

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm do klubu kinomatografi mnie zdecydowanie nie przyjma, z kolka milosnikow kina tez szybko wypadne z obitym dupalem bo wszyscy, ktorzy gdzies kiedys spotkali mnie na swej drodze doskonale wiedza ze o filmach ze mna ni jak tematu zlapac nie mozna :( ale na pocieszenie dodam ze ryczec to ja potrafie ojjj i to jak pieknie i nawet mysle dosc zjawiskowo a ze ostatnio czesto mi sie to przydaza mysle ze nawet i ten medal na paraolimpiadzie mi sie nalezy za takie dzielne wyczyny...

    PS. Czarny czwartek mega ciezki ale jak ogladany w dobrym towazystwie to i nawet ja to okrucienstwo przezylam

    OdpowiedzUsuń
  4. myślałam, myślałam i myślałam ... cały dzień mi zeszło (bo jak wiemy myślenie jest trudne, ale można się do niego przyzwyczaić)i tylko jeden film mi w głowie siedzi, film, na którym wyje jak dziecko ... "Mamuśka" - sam w sobie jest wzruszający, a jak się go kiedyś oglądało z kimś bardzo kochanym, a kto odszedł tak jak Jackie, tyle tylko, że inną kapę zostawiając, to wyje się podwójnie ...

    OdpowiedzUsuń