pamiętam, kiedy pewien znajomy opowiadał mi swoje obawy dotyczące bycia ojcem. nie martwił się, że pod jego opieką Mały Smyk złamie nogę, że któregoś dnia Młode Nieopierzone wróci do domu całe wykolczykowane z wytatuowanym „Starzy to syf” na plecach, że chwilę później już Dwudziestolatek pt. „Jestem Już Dorosły, Nie Mów Mi, Co Mam Robić” zakocha się w pięknej Azjatce, rzuci studia i wyjedzie do Korei albo, że ortodoksyjne wychowanie skieruje młode kroki wprost do zamkniętego klasztoru, a zbyt elastyczne do mamra. wszystko to nie budziło w Nim takiej apopleksji jak:
-Wiesz, mój tato zawsze wiedział wszystko, o co go pytałem. Wszystko. Zaczynając od tego, dlaczego niebo jest niebieskie i skąd się bierze rdza na gwoździu, przez to, jak się robi watę cukrową, jak wygląda rozwielitka, po to, skąd się wzięła Syrenka Warszawska [bo to stołeczny kolega był] i co jest stolicą Malawi. Nigdy w życiu nie usłyszałem od nie go „Nie wiem.” Strasznie będzie mi głupio, kiedy Smyk zapyta mnie o coś, o czym nie mam pojęcia.
pomyślałam sobie wtedy, że przy Jego niebanalnej bystrości umysłu, te obawy są dość przesadzone, a to, że przedwczesne, to już całkiem na pewno. w końcu żadne z naszych Smrodziarstw nie było wtedy nawet jeszcze w przedszkolu.
ta rozmowa jednak nad filiżanką jego espresso i mojej latte, przypomina mi się za każdym razem, kiedy Armagedonicy przychodzi do głowy kolejne „dlaczego?”. z nieskrywanym uśmiechem i dumą odpowiadam bowiem Trzyletniej [!!!] Ciekawskiej na to, skąd się biorą gwiazdki? jak to możliwe, że Bozia wisi tam duża, kiedy tu leży malutka na sianku? czemu bocian ma długi dziób? kto to jest materialista? dlaczego krzesło nie może być głupie? jak zrobić fioletowy kolor? czemu palec serdeczny nazywa się serdeczny? jak wygląda „T” jak tata? i co to jest siusiak albo hipoteza? tak, Wszechwiedzący Nieczytelniku, ku łechtaniu własnej skretyniałej próżności, uchodzę za Przedszkolnego Omnibusa, za Alfę i Omegę trzyletniej ciekawości świata… tzn. uchodziłam. do dziś. dziś padło pierwsze pytanie, na które swojemu dziecku odpowiedziałam nie wiem, bo wykrętna odpowiedź nie usatysfakcjonowała nawet tak małej logiki. jakież to było pytanie, Teleturniejowy Nieczytelniku? otóż pytanie w swej prostocie dziewczęco urocze:
- Mamo, a skąd się biorą gluty w nosie?
ciocia jej powie :P podrzuć mlodą ;)
OdpowiedzUsuńja sie już pogodziłam z myślą że dziecko jest ode mnie bystrzejsze cóż zrobić w końcu ma ojca kosmite
dzis szukamy odpowiedzi na pytanie skąd się wziął pierwszy deszcz - odpowiedzi od pana boga odrzucamy z urzedu po każdej takiej mloda żąda numeru telefonu do tego boga
OdpowiedzUsuńno to zaczynam się bać tego, co będzie za chwilę... a że z pierwszej chmury, to nie wystarcza?:)
OdpowiedzUsuńna 10 sekund wystarcza pozniej pada pytanie a z czego ta pierwsza chmura ;)
OdpowiedzUsuńKurcze, sam chciałbym wiedzieć! Ale rozbawiła mnie ta notatka bardzooo w tym pochmurnym we Wrocławiu dniu. Idę po drugą kawę. Pozdrawiam :) K.
OdpowiedzUsuńTutaj odpowiedź:
OdpowiedzUsuńhttp://www.thenakedscientists.com/HTML/articles/article/science-of-snot/
i proszę... jest kłopot, jest i rada. mam nadzieję, że Panowie Znudzeni zdążyli kawę skończyć przed pozyskaniem urokliwej odpowiedzi [nawet drugą] ;)
OdpowiedzUsuń