jakiś geniusz wpadł na pomysł małpiego gaju, gdzie konstrukcja wytrzymuje ciężar rodzica, co, jak powszechnie wiadomo, lekko nie ma i też lekki nie jest… pod pretekstem pilnej opieki nad Smrodziarstwem Własnym [a - spójrzmy prawdzie w oczy - dość zaradnym, żeby po tych ślizgawkach, platformach, linach, trampolinach, materacach, rurach i innych dobrodziejstwach wybiegu nielata mogło szaleć samo] właśnie pod pretekstem tej opieki nagle tak hipertroskliwej, można swobodnie kosztować tego, czego kosztować z dowodem osobistym w kieszeni już raczej nie wypada, a czego „kiedy my byliśmy mali, nie było wcale”…
dziś w takim właśnie małpim gaju, butów się pozbywszy, rodziciele wszelacy z obłędem w oczach nogami przebierali między gokartami, przeszybką kolejką a tunelem linowym tuż pod całkiem podniebnym sufitem… i moje skarpety, co oczywistym zwyczajem [jako że żadne z nich nieszczęścia] nie do pary się dobrały, ganiały po tunelach, zwisały z lin, powiewały na zjeżdżalniach oszalałych, a wszystko to w trosce o bezpieczeństwo tych mniejszych przybocznych stópek rzecz jasna… a kiedy okazało się, że kości już nie te, że kondycja to w zasadzie nigdy nie była taka, a dzieci MUSZĄ!!! mieć jakieś tajemne miejsce zbiórki, gdzie w sekundę ładują akumulatory po uszy, przysiadły te skarpety moje pomarańczowo – zielone na kawie… i stamtąd dopiero widać było, jak w tych Starych Koniach dzieci się budzą, jak jeden z ojców jako ta Różowa Pantera przemyka się z cicha na najbardziej stromą ślizgawę, żeby sfrunąć z niej tyłkiem na materac i zaraz wrócić na górę raz jeszcze i raz jeszcze, i raz jeszcze…[chyłkiem i niepostrzeżenie, co oczywiste]… jak drugi namawia syna na to gumowe coś, co tak fajnie odbija, a matka, gąbkową kulą, celuje z armaty w co przystojniejszych ojców [i tak, masz rację, Uważny Nieczytelniku, to już zabawa raczej dla starszaków] tak czy śmak, nie wiem, komu było bardziej żal, że czas małpowań minął. dzieciakom, co szybko zmieniły opcję „trampolina” na opcję „lody”? czy nam, co opcja „lody” już zupełnie zakazana nie jest…?
…
a tuż przed nocą na dodatek niebo rozpłatkowało się tanecznie, przysypując lekko to kiepskie pierwsze wrażenie stycznia… hmm i znowu przez chwilę mogło być jak kiedyś... ba, pewnie dla uwiarygodnienia wrażeń, okazało się, że nawet w wywrotkach na śliskiej ulicy nie straciłam wprawy… ;)
dobrej nocy Wam, Dzieciaki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz