Spójrzmy
prawdzie w oczy. Misja misją, kaganek kagankiem, czy raczej kaganiec kagańcem,
ale powiedzmy otwarcie: NIKT się tak, Drogi Nieczytelniku, z ferii i wakacji
nie cieszy jak belfer. Oczywiście uczniowie mają inne wyobrażenie. Zakładają
raczej, że na ten czas wolny od męczenia ich przy tablicy wdziewamy strój
żałobny, posypujemy głowę popiołem [co dziś może i faktycznie] i siedząc w
naszych celach, zawodzimy z żalu, że potencjalne godziny lekcyjne przepadają z
kretesem na głupich i nikomu niepotrzebnych rozrywkach… I pięknie, nich żyją w
błogiej nieświadomości. Na co im wiedzieć, że nad łożem nauczycielskim krechy w
ścianie skrupulatnie wydrapywane są pazurem [czy też specjalnie
wyspecjalizowanym szponem] i nie dla uczczenia kolejnego w tym tygodniu
kochanka, a odliczające start dni wolnych, dni błogich, dni wspaniałych…? Na ferie w kolejności polskiej ostatnie zawsze
czeka się jak na zmiłowanie. Zmęczenie materiału każe przebierać nogami i
wyglądać ostatniej piątkowej lekcji, co zapewni błogostan bezkresny a
dwutygodniowy… Tak i tym razem, co by tradycji dorocznej dochować…
W
czwartek [dobrze widzisz, Nieczytelniku z Dniami Tygodnia Zaznajomiony, przed boskim piątkiem jeszcze] padł pierwszy bastion beztroski, kiedy to
Armagedonica z temperaturą wyskoczyła. Gardło, antybiotyk, do następnego piątku
w domu… Nie pierwszy to taki wyskok [patrz wakacje], więc wzruszył mnie tylko
trochę [czytaj parę „Kurw” Wyrodnej Niematki Polki rzuconych w przelocie]. A że
zmiana opieki kończyć mi się miała o 17.00, co jakoś tam dzień ratowało,
wzięłam głęboki oddech, poprzesuwałam plany i trudno. W sobotę jednak zawaliły
mi się zatoki, w niedzielę gardło, w poniedziałek,
mimo skutecznie podkradanych antybiotyków gorączka nie schodziła poniżej 39,
więc trzeba było do lekarza. Lekarz kazał leżeć… do niedzieli. Potem przynieśli
mi spódnicę, co ją kiedyś tam lubiłam, a tak ją przerobili, że jej się lubić już
przez sentyment nawet nie da… [było nie chudnąć, by nie zwężali, powiesz,
Nieczytelniku, i słusznie], zresztą [patrzajże, jakże słuszna uwaga!] co mi po
spódnicy, jak do niedzieli w łóżku mam siedzieć? W malignie i tak różnicy nie
ma. W malignie świat jakiś taki zakrzywiony inaczej się wydaje… Kiedy więc dziś
zadzwonili z DPD, że ten kurier co od dwóch dni z nowym telefonem do mnie
dojechać nie może, to sobie go podpieprzył i nawiał za granicę, to czy to mnie
zdziwiło…?
Teraz
popuszczali Metallicę w radio i sentymenty zagrały, czy aby na pewno wszystkie
podejmowane ostatnio decyzje to mądre były? A może to nie sentymenty, może to
hormony? Od okresu. Ja pierdzielę, a to dopiero środa!
Pestko ta środa, to nigdy nie powinna się wydarzyć, bo u mnie podobnie i równie beznadziejnie minęła ... może jednak dwie "13" w dacie robią swoje?
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńa ja narzekać nie mogę chociaż środa zaczęła się od kina nudnego - wiadomo młoda raczej trillera by nie wybrała ale animacja raczej średnia przynajmniej muzykę miała niezłą a to już nie beznadziejnie a po powrocie teściowa mówi wiecie dziewczynki mam nowego ls-a na jazdę próbną to was na zakupy zabiorę i pomkneły my do galerii . żyć nie umierać ;)
OdpowiedzUsuń