hmm... najpierw miał być blog. potem miało bloga nie być. tego bloga. bo kto czyta blogi? zwłaszcza te o niczym, bo o poniedziałku, środzie, marcu i dwóch latach wstecz. czytuje się wielkich myślicieli, ojców założycieli, ale nie przemyślenia nad zupą pomidorową kobiety po 40tce zakochanej w młodszym od siebie o 15 lat studencie (nie, o tym nie będzie, to akurat fikcja paraliteracka). o czym więc będzie?
kiedy w liceum polonistka kazała napisać nam barokowe przemówienie na dowolny temat, moje miało dumnie złacińskabrzmiący tytuł "nuda veritas, czyli ku mężczyznom naszy naga prawda o nich" i było na wskroś feministyczno bojujące. potem babska wściekota za brak penisa przełożyła się na owego penisa fascyncję, a gdy ta zelżała, przyszła konfrontacja ideałów z szarą rzeczywistością...
jednakże, z racji, iż szara rzeczywiśtość nie pożarła wszystkiego, że mężczyźni nadal w moich oczach są bosko pokręceni, a kobiety (zgodnie z hasłem byłego kochanka, że tylko okularnik może dosrać okularnikowi) zjawiskowe w swojej naiwności (żeby nie powiedzieć głupocie) i z racji tego, że ta pokręconość tak pięknie dopełnia się z ową naiwnością, przy któym to procesie nie brak czasu na dbanie o duszę, ciało, dobre wino i zupę pomidorową... potem może nawet o nowego ZUS płatnika, właśnie z racji, że to mnie niezmiennie ckliwie zachwyca, dziś powstaje ten blog.
wczoraj zarzucono mi, że czytam książki po babsku. oczywiście, że tak. tak samo, jak uznając wyższość prozy Konwickiego nad Grocholą, nie odbieram tej drugiej prawa do poczytności. zatem tak, to będzie babski blog, babski, banalny na wskroś (nawet nie zajrzałam ileż podobnych, pewnie lepszych błąka się po sieci) apolityczny, asportowy kawiarnianoplotkujący, przyznający się do tego, że dzieci chce się najczęściej umieścić pod ogłoszeniem "oddam w dobre ręce", a męża to nawet niekoniecznie w dobre.
a czemu Klacz Cafe? nazwa zaczerpnięta skądśtam (mniejsza o to) nie jest ładna jak usłyszałam. i dobrze. ja też nie zawsze jestem ładna, przeważnie nieładna nawet, nie zawsze to, co tu stanie w literowym szeregu będzie ładne. muszę się jednak do czegoś przyznać. piszę to ja, ale pobrzmiewa we mnie jeszcze ton innych trzech niezwykłych kobiet, może nawet zechcą tu kiedyś do mnie dołączyć...?
PS i o Losie, mam nadzieję, że w pisaniu bloga nie potrzeba systematyczności, bo tej we mnie za grosz...
może i w pisaniu bloga nie potrzeba systematyczności, ale głos ludu, może niestety zmusić Cię cudna kobieto, do owej systematyczności, byle nie rutynowej ;)
OdpowiedzUsuńpopieram koleżankę przedmówczynię:P
OdpowiedzUsuń