środa, 27 lipca 2011

"to naprawdę bardzo ładny ogon, ładniejszy niż cała reszta mnie"

siedziałam nie tak znowu dawno na ławce przy placu zabaw [bo i tak czasem w zwyczaju mam] siedziałyśmy. z przyjaciółką mą serdeczną [nie znoszę słowa przyjaciółkaprzyjaciel brzmi poważnie, odpowiedzialnie, niesie półki zdartych razem butów, litry przelanej wódki, poklepywanie się po ramieniu i uzasadnione przecież psioczenie na baby, ratowanie życia i inne tam męskie rozrywki… przyjaciółka to ploteczki przy kawie o tychże zdartych przez mężczyzn butach i o tych, których zedrzeć się nigdy nie zdoła, bo szpilki. ploteczki sreczki i ponadto nic. bez wzniosłych ideałów, przewytych wspólnie nocy, gorącej zupy, bo źle na duszy, stawiania się na gwizdek, kiedy świat się wali, godzinnych poradach przez telefon, kiedy dziecko chore, przywożenia, odwożenia ze szpitala, nocnych śpiewów i robienia z siebie głupka, żeby rozbawić, bo tak naprawdę facet głupi i zostawił, nagich kąpieli w za zimnym ciągle morzu, milczeń, kiedy trzeba, aniołów przywiezionych z piernikowego miasta, bo więcej prawdy mówią niż milion szeptań kochanków do ucha… tak, zdecydowanie nie lubię słowa przyjaciółka. my zwykłyśmy mówić wiedźma, bo dekokt zacny sporządzić potrafi i świat zatrzyma, kiedy trzeba… bo moc czarowna w tych spotkaniach sabatowych się kryje, której chyba żaden mężczyzna ogarnąć swą odpowiedzialnością nie potrafi [nie, to nie przytyk, tak się staje po prostu]. mężowie zazdrośni zatem bywają i trudno im się dziwić, kiedy jakiś świat nad rodzinę przysięgłą się stawia… nie wiem o Tobie nawet połowy tego, co wiedzą One – usłyszałam w domu ostatnio. to prawda. smutna może. ale trudno jest współdzielenie świata przyrównać do jego współodczuwania…
hmm z założenia miało być o dzieciach (tak, Drogi Nieczytelniku, stąd przemyślnie plac zabaw), wyszedł ckliwy, bałwochwalczy pean kobiecej solidarności, w której przecież bywają pęknięcia, rysy, łzy wściekłości i awantury na cały nocny autobus… nie mam złudzeń, nie jestem bezkrytyczna, mam świadomość żali, niespełnień, dup bladych, jakie czasem zdarzają się między nami. może dziś po prostu bardziej tej wiedźmowej siły potrzebuję, może bardziej w nią wierzyć chcę?
wiem, że światy zmieniają się, kosmosy rozpadają, a my ciągle jakoś się odnajdujemy… wiem, miało być o dzieciach…heh, ja zresztą ciągle piszę w nawiasie. pora więc chyba już zamknąć ten wielki mojego serducha margines…]
PS tak wiem, tytuł mocno przyogoniaście pasuje do reszty, ale kurka, jakże ładny jest... i tak, to hit kinowy, na który z pewnością się wybiorę

2 komentarze:

  1. awantura na cały nocny autobus? przesada ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. "I trzeba być wielkim przyjacielem i mocnym przyjacielem, żeby przyjść i przesiedzieć z kimś całe popołudnie tylko po to, żeby nie czuł się samotny. Odłożyć swoje ważne sprawy i całe popołudnie poświęcić na trzymanie kogoś za rękę" - dziękuje ;*

    OdpowiedzUsuń