poniedziałek, 16 stycznia 2012

na wyścigach wyścigowych takie słyszy się rozmowy...

no i podobno jest jakiś konkurs. na bloga roku czy coś koło tego. nie nie, Błyskotliwy Nieczytelniku, nie dlatego  o tym. nie startuję. za wysokie progi na klacze kopyta. gdzież moim rozkłapcianym bamboszom do wysokich szpilek, wypastowanych glanów i mokasynów z zadziornie rozczapierzonym frędzlem? pokornie poddaję się własnej głupocie, własnemu ciągle bardziej grafosłowiu niż pisaniu i zakładkę „zgłoś swojego bloga” omijam łukiem na tyle szerokim, że nad morze zdołałabym przez Giewont dojść, choć w prostej linii mam jakiś kwadrans niespełna. ale to nie znaczy, że nie zaglądam. że nie zaglądam i nie podziwiam, i nie zachwycam się [z zazdrością nierzadko]. wręcz przeciwnie. i owszem. odwiedzam stronę bloga roku często, podpatruję, poczytuję… nie, żeby kategorie wszystkie, żadne tam profesjonalne, żadne o podróżach, [najpiękniejszy podróżnik i tak bloga swojego zaprzestał na rzecz krótkich filmów z Peszkiem], żadna kultura, w końcu ustaliłam ze sobą, że z kultury najbardziej lubię picie wina na plaży z kulturalnie plastykowych kubków… odrzucając więc to tu to tam, ostały mi się kategorie trzy: ja i moje życie [te, przyznaję się, przejrzane dość pobieżnie, bo komu u licha chce się czytać 726 blogów…? zresztą, mam dziwne wrażenie, że zabrakło kategorii choroba i ja. i nie, nie drwię teraz. bo jak zdecydować, czy lepszym jest dobre pisanie bzdurach, czy takie sobie o sprawach życia i śmierci?] literackie [przejrzane pobieżnie, ale nie z racji ilości, a z przerażenia, iluż to poetów mnoży nam się w polskojęzycznych metaforach. a że dla mnie poezja to jak wyższa słowa świętość, tak sobie myślę, iż chyba trzeba mieć w sobie spory kawał pewności siebie, żeby nie powiedzieć pychy, aby się z własnym rymokleceniem na blask światła dziennego wystawiać, kiedy Szymborska i Herbert, i Tuwim, i Leśmian, i… za oknem. z przezorności zatem [a może i z zazdrości znów] literackich przejrzałam kilka. no i moja ulubiona kategoria: absurdalne i offowe, którą przepatrzyłam najdokładniej, bo sama jestem raczej absurdalna, i może, jeśli nie offowa, to ostatnio przynajmniej, raczej na off… tak czy śmak, wybrałam kilka stron, które chciałabym Ci, Nieczytelniku Wierny, polecić. i choć zdaję sobie sprawę, że to trochę jak strzelić sobie w kolano [bo któż tu będzie zaglądał, jak mu takie perełeczki przed nosem rozłożę?] to mam pewne przekonanie, że życie Twoje może więcej na poczytaniu tamtych liter zyskać. nie, żebyś od razu mądrzejszy się stał, rozwiązanie problemów tam znalazł i powołanie na nową życia ścieżynę, ale… gwarantuję, że gęba Twoja piękna rozdziawi się tam czasem na widok uroku słów, a czasem może i porykiwaniem śmiechu współtowarzyszy niedoli pracowniczej wystraszy…
ryzykując zatem żył własnych podcięcie [i tak, jest to desperacki okrzyk, żebyś nie odchodził tak całkiem i tak do końca] prezentuję, co następuje :

Ja i moje życie:
heh, i kto by pomyślał, że okiem 30letniego faceta, świat może być równie fajny jak okiem 30letniej kobiety, a sprawy dla klaczy oczywiste, odkrywaniem Ameryk wszelakich? świetne słowo, dla mnie pięknie lekkie i wiele tłumaczące spojrzenie na kobiety, niebywała swada klawiatury i dystans do siebie... To tutaj.
noo i nie mogę, nie wspomnieć tu zaznajomionego wszak bloga Dwóch Panów Znudzonych [wersja tytułu in inglisz], którzy to [wyjąwszy ze dwa żenujące wpisy, jakie tłumaczę stanem pomroczności jasnej lub chwilową podmianą autorów przez Obcych, oraz etykietę sport, który nie interesuje mnie wcale wcale i jeszcze ani trochę] piszą zadziornie, przyjemnie dla oka, z dziennikarsko tropiącym zacięciem… co z kolei tu

Literackie
z niechęcią podchodziłam do tytułu F jak Frustratka. liczyłam na mędzący blog zmęczonej życiem kobiety. nic bardziej mylnego. urokliwie, kobieco, macierzyńsko trochę, a trochę odwrotnie, momentami czarodziejsko, a innymi całkiem głową o beton jest właśnie tu.

Absurdalne i offowe:
tamte blogi są świetne. naprawdę. od tego, zarykując się w głos, opluwając monitor, ćwicząc głośne czytanie [Mężczyźnie Mojemu Domowemu, co koło rżenia mojego klaczowego przejść nie mógł obojętnie] na bezdechu, nie mogę się oderwać. o dzieciach. nie o dzieciach. o bachorach. odważnie, z wielką miłością i buntem wobec skostniałości poglądów wokół piszą tu! [oczywiście istnieje ryzyko, że moje poczucie humoru i Ich poczucie humoru są w tej jednakowości jedyne na świecie…]

endżoj! :)

6 komentarzy:

  1. nigdy, nigdy, nigdy nie klikniemy na tamte kiepskie, pełne słownej kupy blogi! Tyś naszą blogerką, Tyś słońcem naszym wirtualnym, azaliż mocniej od tego w realu świecącym, Tyś dla nas niczym Pola dla Raksy!

    No dobra, klikniemy, ale tylko po to, by splunąć na tamte banałem ociekające ip, i natychmiast tu powrócić, szepcząc z czcią: ihaha, ihaha...

    Za:
    Klaczowy Fanklub Powiatu Puckiego
    Najwierniejszy z Wiernych

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdyby w owym konkursie była kategoria "hodowla wiernego czytelnika", ten komentarz z góry dałby pierwsze miejsce;)

      Usuń
    2. ech, takie komentarze wydreptuje się spacerowymi kilometrami [bywa, że i w mrozie], przekupuje naściennymi maźnięciami pędzla w liczbie "od rana do wieczora"... to proces wieloletni, a pisanie bloga ma tu, zdaje się, najmniej do gadania...:)

      Usuń
  2. bachor jest superowy :) taki o życiu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za dobre słowo ;) Co do konkursu - faktem jest, że zajechało nieco dramatem gdy okazało się, że blog 30latka w swojej kategorii ma się przepychać pomiędzy blogami poświęconymi chorym dzieciakom, etc... Wyszło coś jak puszczanie bąków na stypie. No ale co poradzić...

    OdpowiedzUsuń
  4. polecam się :) zwłaszcza, że jestem po tej drugiej stronie 30letniego lustra coraz częstszym gościem.
    a i też chyba nie chodzi, żeby od nadęcia zejść [zwłaszcza na stypie;)]
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń