czwartek, 12 stycznia 2012

średniomiejska, a jednak gęś... ;)

no i całą postępowość diabli wzięli. myślisz sobie, Nieczytelniku Wyzwolony, że tolerancja tak, homoseksualizm i owszem, in vitro oczywiście, aborcja w gestii kobiet, związki poliamoryczne czemu nie... mówienie "bycie matką jest totalnie do bani" tylko utwierdza Cię w przekonaniu, że mit Matki Polki to spore obciążenie kulturowe, więc przyklaskujesz ochoczo każdej śmałej, obrazoburczej tezie, w głębi duszy wiedząc, że przecież niemowlę wcale nie jest śliczne, a wygląda na początku bardziej jak krewetka wyciagnięta z salsy... i masz o sobie mniemanie takiej jednak otwartości na świat, myśli nie do końca zamkniętej w szczelnych granicach nakazów i zakazów często dla Ciebie niezrozumiałych. porywa Cię fascynacja światem, zachwycają Obieżyswiaty, co odwagi mają dość, żeby upchać skarpety po rękawach, by bagaż swój życiowy uczynić lżejszym i przechodząc bokiem przez lotniskowe bramki, wyruszają z pustym portfelem na podbój Chin, zostawiając cały dotychczasowy świat poza sobą...
więc widzisz się w świetle tego rozumu wyzwolonego, na drugiego człowieka rozwartym ramieniem spoglądającego, przeciągasz się w tej postępowej mentalności europejskiej, w entuzjazmie dla rewolucji obyczajowej i we wszystkim, co niesie jakiś bunt, buncik choćby...
a tu nagle...? a tu nagle klapa. klapa i klops, i dupa blada. bo co z wyzwoleniem oporów własnych, kiedy ze wstydu, w ostatniej chwili męskiego ginekologa się odwołuje, w poczuciu "jak u diabła może być wszystko jedno?!" i owszem raz było wszystko jedno, ale w trakcie porodu... a w trakcie porodu to generalnie poza wieściami pt. "z krewetką dobrze?" i  "kuźwa, ile jeszcze?" wszystko jedno jest... cały zastęp chiurgów, co po Seattle Grace białe zębiszcza szczerzy w rozmaitych wersjach przystojności nieprzytomnej mógłby mi zaglądać Tu I Tam, i jeszcze kolonia skautów na dodatek. nie pisnęłabym nawet... ale tak bez amoku? w pełni świadomie? mężczyzna obcy? i to USG? no i co z tego, Nieczytelniku Biologiczny, że lekarz...?
ech, to dzisiejsza lekcja pokory dla mnie... postępowości tyle we mnie, co u gospodyni na plebanii w Wylkowyjach albo, co gorsze, w Tulczynie... idę zatem położyć tę moją zaściankowość wygodnie do łóżka. to był taki długi dzień... i tak rozczarowujący... znów.
rozwijającej nocy, dobranoc.

1 komentarz: