zima nie jest sprzymierzeńcem pośpiechu. inaczej. zima nie jest sprzymierzeńcem pośpiechu rodziców ciągle początkujących [nawet przy drugim wydaniu]. zanim okutła się To Małe w milion warstw, co by nie zmarzło, nie zmokło, nie dało się przewiać [ale też gdzieś tam przejazdem nie zgrzało przy okazji], przy dodatkowym braku współpracy drobnych rączek i nóżek, zwiewa rodzinnej wycieczce jeden autobus, drugi… i tramwaj, i trajtek, i kolejka, i wszystko inne, co tam jeszcze zwiać może…
a że styczeń to zdecydowanie miesiąc zimowy [choć tym rokiem całkiem bezśnieżny], dziś, niewczesnym raczej popołudniem, kutłamy sobie rutynowo z Mężczyzną Moim Domowym Armagedonicę, od gatek z dinozaurem zaczynając, przez rajtki paskowe, portki, podkoszulki, koszulki, kamizelki, sweterki, buciory po pas, szaliki i rękawiczki [ku masochizmowi rodzica pięciopalczaście zakupione]… aż w końcu w wyczekiwaną długo kurtkę... i kiedy już… kiedy Armagedonica bardziej granatowego ludzika Michellin niż samą siebie przypomina, nadchodzi w końcu czapkowe konstrukcji ukoronowanie. a gdy pompon nad głową wreszcie zawisa, nad czołem oczom moim ukazuje się plama urocza a czekoladopodobna i wielka, co jej przy ostatnim zdejmowaniu owej czapki, słowo daję, za diabła nie było [bo plamy, nie wiem, czy zauważyłeś, Przeczysty Nieczytelniku, zawsze biorą się nagle i znikąd]. i gapię się na to plamisko bezrozumnie, a plamisko na mnie się gapi i oboje już wiemy [ono z satysfakcją, ja w poczuciu rezygnacji], że przykryć go niczym nie zdołam, zdrapać toże nie… i choć przy dzieciach znaczenie słowa „czyste” mocno się rozszerza, to z flejowatą córką jednak głupio po mieście się włóczyć, nawet jak pogoda pod psem znacznie świadków ogranicza. krzyczę więc do Mężczyzny Mojego Domowego, żeby czapkę w paski z szuflady dolnej wygrzebał i na miejsce kutłań dostarczył, na co Armagedonica [szczelnie od paluszków stopowych po nochal w warstwy wierzchnie zawinięta] w całym swoim zachwycie i rozradowaniu krzyczy:
- Mamo, paskowa czapka do tych paskowych rajstopów będzie pasowała przecież!
moja już stara aż jej zęby wypadają
OdpowiedzUsuń