poniedziałek, 23 kwietnia 2012

kto mieczem wojuje... czyli na własnej piersi chowana...

wiesz, Nieczytelniku Wytrawny, że każde uzależnienie ma swoje dno, nieprzekraczalną granicę. jeśli więc denaturat, to tylko przefiltrowany, jeśli spiryt z politury, to tylko dokładnie wytrącony, jeśli papieros, to nie ten wdeptany w płytę chodnikową, jeśli czekolada, to jednak nie ta dziecka… czekolada dziecka [przeważnie jednak własnego, choć nie zawsze wcale] to dno dna i muł mułu Czekoladowych Skrytożerców. nieważne, że z szafki wysypują się kinderki, mleczne krainy, a Jajko Niespodzianka przestało być niespodzianką tuż po 47 złożeniu ostatniej zabawki z najnowszej serii… nieważne. nieważne, że babcie zaopatrują te jeszcze Niespróchnicowane Mleczaki jak kantorek jaki wymiany cukrowej… nieważne. świsnąć dziecku czekoladę, to jest świństwo. świństwo, że ho!
 a jednak…

a jednak czasem powinnie, czasem zupełnie bezwinnie, choć całkiem nie bez winy, zakradasz się do górnej szafki po lewej, co by wymacać ten drugi batonik Kinder Bueno… Mały Smrod zjadł pierwszy 3dni temu i na bank przecież nie pamięta, nie może pamiętać, że za filiżankami w kwiatuszki poleguje jeszcze jeden… całkiem osamotniony, całkiem czekoladowy i całkiem zęby Smrodowi w potencji psujący… pałaszujesz więc po nocy bez wyrzutu sumienia, ba, z misją nawet, że samotność batonikowi skracasz i że siekacze młode ocalasz…
ale Smrod to przebiegłe nasienie jest… tuż na drugi dzień, zaraz po profesjonalnie zjedzonym obiedzie domaga się zdobycznego od a) Babci b) Cioci c) Sąsiadki d) Pana w Sklepie e) Kolegi [niepotrzebne skreślić] batonika, upierając się, że przecież wtedy wtedy wieczorem nie zjadło obu i że drugi musi się jeszcze gdzieś tam sekretnie pałętać…

i stajesz, Nieczytelniku Moralny, przed wyborem tragicznym… przyznać się, do jakby poniekąd kradzieży, zburzyć autorytet własny rodzicielski od dnia narodzin skrupulatnie budowany? czy może nagiąć nieznacznie fakty dla dobra sprawy i zaniechania półgodzinnego już poszukiwania Tego Właśnie Batona? oczywiście możesz wyrzucać sobie, żeś dureń, że nie odkupiłeś, że nie podłożyłeś, gdzie trzeba, ale teraz pukanie w głowę na niewiele się zdaje, bo Smrod w całej swojej kategoryczności domaga się [bądź co bądź słusznie] oddania skonfiskowanej do czasu zjedzenia obiadu własności. wybierasz mniejsze zło rzecz jasna, zaczynasz coś tam nieśmiało pod nosem bełkotać, że nie ma, że przepadł… i w tej właśnie chwili wpada Ci [nie do końca czysty jak łza, przyznaję] pomysł zepchnięcia winy na osoby trzecie. wrabianie w zbrodnię Ojca, byłoby zagraniem poniżej pasa, a i też nie uciszyłoby awantury spod znaku „Tatoooo!!! jak mogłeś mi to zrobić??!!”. potrzebujesz więc sprawcy nieuchwytnego, niebanalnego i z polotem…
- Młoda, Duchy Łakomczuchy wyjadły. No trudno, jutro kupimy.

Duchy Łakomczuchy to nie w kij dmuchał, Duchy Łakomczuchy brzmią dumnie, Duchom Łakomczuchom nie ma co wchodzić w paradę. Armagedonica waha się przez chwilę, spogląda nieufnie, ale w końcu uznaje wyższość zaświatowych racji i z nosem na kwintę wybiera ciasteczka…
tak więc, Nieczytelniku Spirytystyczny, Duchy Łakomczuchy zamieszkały w naszym domu jakiś czas temu. zamieszkały i działają bez zarzutu.  inaczej – bez zarzutu działały do wczoraj. wczoraj sięgnęłam po kubek z resztą niedopitej kawy...
- Ej, kto mi wypił końcówkę?
Armagedonicy błysnęło lewe oko, zmarszczył się nos, brudny na czubku od pianki z mleka:

- Duchy Łakomczuchy, Mamo…

6 komentarzy:

  1. jak idzie w piersi to można podjadać;)

    OdpowiedzUsuń
  2. jeśli chodzi o absorpcję czekolady i autorkę Tegoż, to najlepiej byłoby jednak, gdyby magnez szedł w szarą strefę... tam są ciągle największe braki

    OdpowiedzUsuń
  3. Podtrzymując na chwilę temat sprytnego toku rozumowania maluszków opowiem Wam, co mi się ostatnio przytrafiło:
    Mój czteroletni smyk, oglądając jedną ze "znakomitych" bajek Cartoon Network, czy innego jakiegoś Jim Jam - dla kontrastu podaję dwa kanały..aby nie być posądzonym o kryptoreklamę :) usłyszał słowa wyrwane z kontekstu jakieś tam bliżej nieokreślonej gonitwy, o teści : "Łapać bandytę..."
    I pyta mnie ...
    "Tato, a kto to jest bandyta?"
    - Synku Bandyta to taki ...hmmmm pan, który robi złe rzeczy- nieco zdawkowo traktując maluszka i troszkę tak na odczepnego wyjaśniłem....
    "Ale jakie złe rzeczy robi?" - kontynuował pytania...
    - A na przykład takie, ( i tu najprostszy... i równie z bajek zaczerpnięty motyw podałem)...że bez pytania z banku pieniądze zabiera...
    Minęły może trzy dni...Jestem z synkiem przy bankomacie...Obok nas w oddaleniu jakiegoś jednego do dwóch metrów stoją trzy panie czekające na skorzystanie z bankomatu zaraz po mnie... Jestem odwrócony do tych pań plecami...Synuś stoi w połowie odległości między mną a Nimi..
    Jestem zajęty wkładaniem karty i wybieraniem PIN-u oraz kwoty do wypłaty...i wszystko tak perfekcyjnie i bezbłędnie naciskam :) ...i naglę słyszę słowa synka bardzo wyraźne ...(zawszę mu przecież mówię, by tak zwracał się do ludzi z którymi rozmawiać chce:...GŁOŚNO...i WYRAŹNIE !!!)...
    No i słyszę...słowa szkraba skierowane do tych pań...DONOŚNE i..KRYSTALICZNIE CZYSTE...
    - "Tata pieniądze z banku bierze......Bandytą jest...."

    Reakcje pań były raczej łatwe do przewidzenia...:):):)
    Ja kończąc już tę historię...pozostawię ją bez komentarza :):):)
    Kochajmy dzieci...., no może tylko tyle powiem :)

    Rekin_Tygrysi

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahhahahah
    Dobre, dobre.

    Natchnął mnie ten wpis do zwierzeń, kiedy to moja własna, osobista Czterolatka, na polecenie przygotowania ubrań do przedszkola szperając w szufladzie z bielizną mruczała pod nosem "TO JEST DOSKONAŁA OKAZJA, BY WŁOŻYĆ MAŁE MAJTECZKI"
    ...wydawałoby się, że lecąca dwa dni wcześniej Bridget Jones wcale owej Panny nie zainteresowała :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  5. dzieci mają wyjątkowy talent do robienia siary swoim rodzicom do konca zycia nie zapomne mlodej jak mi na caly autobus powiedziała : puk puk kto tam ty jestes hipopotam a ja kurczaczek

    OdpowiedzUsuń