czwartek, 15 marca 2012

Klacz na wybiegu, czyli czego to wiosna z kobietą nie robi...

no i przyszedł czas… i zawlokła Klacz humbakowy zad [ależ krzyżówka!] swój do przybytku, gdzie ćwiczenia gimnastyczne uprawiają… zawlokła i już po wejściu na pierwsze piętro zadyszki słusznej dostała. miała nawet wrażenie, że to już całkiem po rozgrzewce, ale gdzie tam…
odpocząwszy zatem odrobinę na krzesełku, w dresiki wszelakie się przebrawszy, Instruktorki Ćwiczeń Gimnastycznych z niepokojem lekkim wyglądać poczęła… i zjawiła się… młoda, śliczna, strzelista jako ta strzała Instruktorka Ćwiczeń Gimnastycznych i w żaden, najmniejszy nawet sposób, błękit jej roześmianych oczu nie zdradzał, jaki to Czort, jaki Sadysta, jaka Niehumanitarność w tej duszy dyktatorskiej a nieprzejdnanej siedzi…
początek ćwiczeń gimnastycznych nawet był Klacz rozbawił, a kolisty ruch pośladków instruktorskich wprawił ten durny koński łeb w nadspodziewaną zadumę, czy aby na pewno to lesbijstwo takie obce jej jest, skoro żaden męski tyłek nie zrobił na niej nigdy takiego wrażenia… i w tym amoku pośladowym nawet się Klaczy zdawało, że powtarza w rytmie… że już się to opływające w obfitość ciało strzeliste niczym Strzelistej Instruktorki Ćwiczeń Gimnastycznych staje… że już z 5, e tam 5, z 10 kilogramów po zadzie strumieniem potu nieprzebranym spłynąć zdążyło… i wtedy w odbicie swoje naszybne spojrzeć Klaczy przyszło… wyobrażasz sobie, Nieczytelniku Gibki, słonia, co w różowej sukni, koralami z pereł okraszony, przy drążku baletniczym na palcach stanąć próbuje… ooo to nie był taki widok. nie był, bo nie było tam sukni. ani korali. ani drążka też nie… za to słoń? słoń w całej swojej okazałości na palcach stawać próbował… zwątpiwszy całkiem w swoją bez-cielesność, ba, nie mogąc ani na moment zapomnieć o ciele, które teraz [czyt. po pół godzinie zadyszki i przeklinań wszelakich] każdym mięśniem o opamiętanie wołało, próbowała Klacz wymachiwań tym i tamtym, w tą i w tamtą ze skutkiem bynajmniej… [ekhmm…] Niebylejakim. i w głowę zachodziła, jakim cudem Strzelistej Instruktorce Ćwiczeń Gimnastycznych głos się na zadyszce nie łamie, tylko usta w niebywałym jakimś uśmiechu, odwrotnie proporcjonalnym do powagi sytuacji zastygły… i Klacz wiedziała już, że jeśli chodzi o „puch marny” to ona zdecydowanie jest ta marna… a potem...
a potem padły te piękne instruktorskie słowa, do uszu klaczowych miód lejące, słowa, które dawały nadzieję i otwierały wizję błogiej, niezmąconej ruchem przyszłości… mianowicie: „dziewczyny weźcie karimaty i połóżcie się”. nieee, żeby klacza naiwność od razu na drzemkę drobną liczyła, ale ludzie… wyszło na jaw, czemu Strzelista Instruktorka Ćwiczeń Gimnastycznych w czarnych butach wściekle różową podeszwę ma… to taki trick podstępny, żeby Reszta Nieszczęśnic widziała dobrze, jak tą nogą ma machać, co by bardziej bolało i żeby wymówki dla niećwiczeń nie można było znaleźć…  a kiedy przed oczami Klaczy tylko smuga różu poświstywała, nakreślając koła o zasięgu podsufitowym, Ona sama wszelkie czyniła starania [i siłą woli, i siłą umysłu, i siłą ręki w końcu], żeby to kopyto przyciężkawe o dwa centymetry wyżej niż  biodro unieść. i wiesz co, Nieczytelniku Rozćwiczony? jedno jest pewne. Pan Bóg Stwórca Jakkolwiek Nazwany omsknąć się musiał przy produkcji klaczowej. zapomniało się Staruszkowi kilku [no może kilkunastu] mięśni w jej organizm wmontować…  oj z kretesem zapomniało… tylko co u licha tak Klacz boli dziś? chyba nadwyrężona siła woli…



PS nie na temat [z cyklu: w rodzinie zasłyszane/podsłuchane]
-Jeju, ale masz bałagan.
- Nie mam, tylko moje rzeczy prowadzą koczowniczy tryb życia...                                   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz