środa, 18 lutego 2015

no i jak tu nie kochać mężczyzn, co honor kobiet ratują...?



I owszem, dziś znów zdarzyło mi się wysłać sms na telefon stacjonarny. I pewnie, dopełnia to obraz całej reszty mojej imbecylowatości. Ale zdarzenie jedno… zdarzenie jedno spać mi nie daje i nakazuje mi statuetkę kilka postów wcześniej wspomnianą oddać. Oddać bezzwrotnie.
Wyobraź sobie, Nieczytelniku taką scenkę rodzajową... Para kochanków umawia się na wieczorną schadzkę. A że odległość ich łączy niemała, mury na lotnych skrzydłach miłości nie do przeskoczenia… na wymianę maili liczyć tylko mogą gorącą. Czemu maili, zapytasz może, Miłością Nowoczesną Zaskoczony Nieczytelniku? Czemu nie płomiennych słów w słuchawce szeptaniem na przykład? Bo nie! – chciałoby się rzec. Może warunki lokalowe nie pozwoliły, może sąsiadka za szklanką przy ścianie podsłuchująca albo mąż/ żona u boku. Nieważne, nie mnie oceniać, bez znaczenia dla reszty historii zresztą. Wracając zatem na łącza światłowodów (czy jak to ustrojstwo cywilizacyjne łączyć się zwykło)...
On już z niecierpliwości nogami przebiera, którymś tam mailem z kolei swą Kochankę Pięknie Wyuzdaną przywołując. Ona jeszcze wieczornych toalet nie skończywszy, pozwala sobie na lekkie zbudowanie napięcia z jego przecież niecierpliwości złożonego. I kiedy już ma odpowiadać, jakże to jej całe ciało drży z radości, że litery jego na swoim ekranie widzi, dostaje dziwną wiadomość, co to się podejrzanie długo otwiera. Zdjęcie, pomyślisz sobie, Nieczytelniku Romantyczny, przysłał On, żeby pokazać jej, jakie to napięcie nim steruje, jak to w nim niecierpliwość wzrasta, żeby nie powiedzieć -  napręża się… Ale nie. Ona już gotowa na serię komplementów, które i po 23.00 w publicznej telewizji pojawić by się nie mogły, za gardło się nagle chwyta, bo otóż…. Otóż okazuje się, że komplementy i owszem są, i owszem lubieżne, niektóre nawet z nich na pamięć przyszło już jej poznać, ale… Ale całkiem nie do niej skierowane. Rozedrgane Jego bowiem palce, spakowały całą wymianę maili z Kochanką Pięknie Wyuzdaną Acz Inną i w wiadomość tej nie-innej pchnęły. Mleko się rozlewa, Ona już wie,  że dłużej tego romansu szaleńczego prowadzić niesposobna, choć zapewnień o wierności z żadnej stron nie było ni krztyny. Taka pomyłka jednak unieść głowę wysoko każe i bezpowrotnie pożegnać uda rozedrgane i co tam kolwiek bądź w obietnicy, i potencji zdarzyć się miało…
I wszystko to pięknie, i nawet bez żalu, ale mnie nie Ona tyle ciekawi ileż On…
Jakież to piękne „FUCK!” (tudzież mniej poliglotyczne „KURWA!”) musiało przez Jego usta przelecieć (tak, dwuznaczność słów zamierzona), kiedy palce już owo pogrążające ENTER wcisnęły! Ileż wyrzekań na lata informatyki na studiach ścisłych, ileż złorzeczeń na instruktorów kursów komputerowych sponsorowanych przez znakomitego pracodawcę okolice serca (i krocza) ścisnąć musiało! Bo czort tam z Jedną Kochanką Wyuzdaną, ale dwie za jednym enterem z listy stracić (bo wiadomym przecież, że solidarność jajników nakazuje, aby jedna drugiej radosne wieści przekazała)… to już naprawdę trzeba być raczej z gatunku Hakerów Roku, co na moją statuetkę Imbecyla absolutnie zasługują. Z bólem serca więc przekazuję...
A wniosek z tej historii płynie nader edukacyjny, szkolny wręcz:
Dlatego właśnie, Drogi Gimnazjalisto, Licealisto Nieoceniony, należy ZAWSZE czytać pracę przed oddaniem. 

5 komentarzy:

  1. Prawda, że na rycerzy zawsze liczyć można? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. myślę że można mu czasowo przyznać żółtą koszulkę lidera :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No ja tez sie usmialam setnie :) I miod to byl na moje obolale, polamane, wyplute i oblocone serce :) nawet nad ta solidarnoscia jajnikowa i odpowiedzia na pewnego maila sie zastanawiam ;) Cudnie dziekuje :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nad solidarnością jednakowoż radzę się dobrze zastanowić, bo nigdy nie wiadomo, jakie jajniki czekają nas po drugiej stronie ;)

    OdpowiedzUsuń