I owszem, dziś znów zdarzyło mi się wysłać sms na telefon
stacjonarny. I pewnie, dopełnia to obraz całej reszty mojej imbecylowatości.
Ale zdarzenie jedno… zdarzenie jedno spać mi nie daje i nakazuje mi statuetkę
kilka postów wcześniej wspomnianą oddać. Oddać bezzwrotnie.
Wyobraź sobie, Nieczytelniku taką
scenkę rodzajową... Para kochanków umawia się na wieczorną schadzkę. A że
odległość ich łączy niemała, mury na lotnych skrzydłach miłości nie do
przeskoczenia… na wymianę maili liczyć tylko mogą gorącą. Czemu maili, zapytasz
może, Miłością Nowoczesną Zaskoczony Nieczytelniku? Czemu nie płomiennych słów
w słuchawce szeptaniem na przykład? Bo nie! – chciałoby się rzec. Może warunki
lokalowe nie pozwoliły, może sąsiadka za szklanką przy ścianie podsłuchująca
albo mąż/ żona u boku. Nieważne, nie mnie oceniać, bez znaczenia dla reszty
historii zresztą. Wracając zatem na łącza światłowodów (czy jak to ustrojstwo
cywilizacyjne łączyć się zwykło)...
On już z niecierpliwości nogami
przebiera, którymś tam mailem z kolei swą Kochankę Pięknie Wyuzdaną przywołując.
Ona jeszcze wieczornych toalet nie skończywszy, pozwala sobie na lekkie
zbudowanie napięcia z jego przecież niecierpliwości złożonego. I kiedy już ma
odpowiadać, jakże to jej całe ciało drży z radości, że litery jego na swoim
ekranie widzi, dostaje dziwną wiadomość, co to się podejrzanie długo otwiera.
Zdjęcie, pomyślisz sobie, Nieczytelniku Romantyczny, przysłał On, żeby pokazać
jej, jakie to napięcie nim steruje, jak to w nim niecierpliwość wzrasta, żeby
nie powiedzieć - napręża się… Ale nie.
Ona już gotowa na serię komplementów, które i po 23.00 w publicznej telewizji
pojawić by się nie mogły, za gardło się nagle chwyta, bo otóż…. Otóż okazuje
się, że komplementy i owszem są, i owszem lubieżne, niektóre nawet z nich na
pamięć przyszło już jej poznać, ale… Ale całkiem nie do niej skierowane.
Rozedrgane Jego bowiem palce, spakowały całą wymianę maili z Kochanką Pięknie
Wyuzdaną Acz Inną i w wiadomość tej nie-innej pchnęły. Mleko się rozlewa, Ona
już wie, że dłużej tego romansu szaleńczego
prowadzić niesposobna, choć zapewnień o wierności z żadnej stron nie było ni
krztyny. Taka pomyłka jednak unieść głowę wysoko każe i bezpowrotnie pożegnać
uda rozedrgane i co tam kolwiek bądź w obietnicy, i potencji zdarzyć się miało…
I wszystko to pięknie, i nawet bez
żalu, ale mnie nie Ona tyle ciekawi ileż On…
Jakież to piękne „FUCK!” (tudzież
mniej poliglotyczne „KURWA!”) musiało przez Jego usta przelecieć (tak,
dwuznaczność słów zamierzona), kiedy palce już owo pogrążające ENTER wcisnęły!
Ileż wyrzekań na lata informatyki na studiach ścisłych, ileż złorzeczeń na
instruktorów kursów komputerowych sponsorowanych przez znakomitego pracodawcę
okolice serca (i krocza) ścisnąć musiało! Bo czort tam z Jedną Kochanką
Wyuzdaną, ale dwie za jednym enterem z listy stracić (bo wiadomym przecież, że
solidarność jajników nakazuje, aby jedna drugiej radosne wieści przekazała)… to
już naprawdę trzeba być raczej z gatunku Hakerów Roku, co na moją statuetkę
Imbecyla absolutnie zasługują. Z bólem serca więc przekazuję...
A wniosek z tej historii płynie nader
edukacyjny, szkolny wręcz:
Dlatego właśnie, Drogi
Gimnazjalisto, Licealisto Nieoceniony, należy ZAWSZE czytać pracę przed
oddaniem.
spłakałam się :)
OdpowiedzUsuńPrawda, że na rycerzy zawsze liczyć można? ;)
OdpowiedzUsuńmyślę że można mu czasowo przyznać żółtą koszulkę lidera :)
OdpowiedzUsuńNo ja tez sie usmialam setnie :) I miod to byl na moje obolale, polamane, wyplute i oblocone serce :) nawet nad ta solidarnoscia jajnikowa i odpowiedzia na pewnego maila sie zastanawiam ;) Cudnie dziekuje :D
OdpowiedzUsuńNad solidarnością jednakowoż radzę się dobrze zastanowić, bo nigdy nie wiadomo, jakie jajniki czekają nas po drugiej stronie ;)
OdpowiedzUsuń