czwartek, 1 marca 2012

kobiece rozważania o Piłce N.

dziś będzie krótko. dziś będzie krótko, bo:
a) zbiegła okoliczność nakazuje się streszczać, zanim los zemścić się zdąży za jawne kpiny w czasach smutku i niepokoju;
b) czas się przyznać [choć pewnie trudno Ci w to będzie uwierzyć, Nieczytelniku Sportowy] czas się przyznać w całej obecnie niemedialnej rozciągłości– ja kompletnie nie znam się na piłce…

ale…
ale dziś taAAAAAaki mecz zapowiadali… takaż afera miała się wydarzyć… najpierw trąbiono, że Portugalia przybyła [fakt, widziałam w tv - jakiś tam Śniady Kolo odziany w niebieski sweterek w serek nakichał na tych chłopaczków zafascynowanych, co to pod hotelem, przebierając nogami, jak objawienia jakiego Go wyczekiwali], potem pokazywano, jak to pilne treningi czynią zawodnicy wszelacy i proszono, by na Saską Kępę bez potrzeby dziś się nie wypuszczać [czy o spokój Sweterka w Serka chodziło? czy jakąś fobię tłumu ma? nie wiem] ale skoro takie ceregiele poczyniono, uległam i ja…

zasiadłam więc dziś wieczór przed szklanym ekranem, co by na mężczyzn dorodnych, dziarskich i jakoś tam pięknych, w liczbie wciąż mi niewiadomej popatrzeć. nie powiem, ładnie wyglądali. jedni biało-czerwoni, drudzy czerwono-biali elegancko wpasowywali się w kolorystykę stadionu naszego narodowego, a i na soczystej zieleni niezgorzej było ich widać. i tak ganiali sobie to w lewo, to w prawo… i ganiali… i ganiali dalej… [trochę nie widziałam, przyznaję, bo sobie pomyślałam, że skoro im tak dobrze idzie, to różnicy specjalnej im nie uczyni, jeśli sobie w tzw. międzyczasie rodzinkę.pl obejrzę i kolację drobną zrobię] i racja, i dalej ganiali niewzruszenie, kiedy wróciłam po chwili… i co?  i dupa. jajo do jaja. ani Sweterek gola nie strzelił, ani Niesweterek też… [na Bałtyku z Rybnikiem więcej goli padło, ale ja tam nikomu nic nie wypominam]
jednakże nie tak do końca bezowocne to moje oglądanie meczu było… słuchając komentatorów, przyszło mi dziś bowiem nowe zapoznanie zasad piłkarskich poczynić. „mecz dał nadzieję, możemy oczekiwać bramek w czerwcu, skoro tu nie padły”. ciekawa, nowa, nieznana mi to reguła przyznaję… idąc tym tropem, tropem zbierania sobie niestrzelonych wcześniej goli, wróżę nam w swojej kryształowej kuli, tfu! co tam kuli, piłce! pełne Euro zwycięstwo… iluśmy bowiem przez lata bramek nie strzelili….? ho ho! wystarczy na wszystkie czerwcowe mecze po kilka.
od teraz więc trzymam za nasze Niestrzały oba swoje ignoranckie piłkarsko kciuki!

4 komentarze:

  1. i co z tego że znajomość piłki ogranicza się do tego który piłkarz jest najpięknieszy (van der Sar oczywista rzecz ;) ) za to znamy się swietniena boksie i bobslejach ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. van der Sar leży w mojej świadomości gdzieś obok Paris i tej drugiej zacnej damy... ale o tak, na boksie nadzwyczajnie znamy się my :)

    OdpowiedzUsuń
  3. juz przez te 15 lat moglabys zaczaic kto jest wielka niespelniona miloscia kolezanka ech ... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. hehe a to nie Citko był na tej okładce?
    zresztą, jeśli van der sar, to czy to nie najwyższy czas przyznać się, że młodość jednak to ta durna jest...?;)

    OdpowiedzUsuń