czwartek, 15 grudnia 2011

Mężczyzna na-wrócony?

no i patrzy w te litery, i po głowie się drapie, i okulary na nosie poprawia, i znów patrzy…
„Pewnie jesteś zdziwiona…” a jakże! a jest! może byłaby mniej, gdyby dziewięciocyfrowy numer połyskujący znad smsa mówił jej cokolwiek. niestety. żadna data urodzin, kombinacja pinów czy cyfr wygranych w totka nie pasuje do szeregu zastanego na wyświetlaczu. że żaden to natręt, jest pewna. natręci, którzy mają trudności ze zrozumiem krótkiego "nie, dzięki", wpisani są specjalnym kodem i Ona wie doskonale, że nie należy odbierać ani odpisywać, a najprościej udać, że straciło się przytomność na kilka miesięcy, a potem popadło w głęboką amnezję. pyta więc kulturalnie, poświęcając całe 20 czy ileś tam groszy, kto zacz się czai po drugiej stronie bezprzewodowości mobilnej. na to odpowiada ciężko wzdychające „No tak, widać nie chcesz pamiętać…” noo tu  już następuje apogeum ciekawości, tu już zaczyna się nerwowe wypytywanie to na lewo, to na prawo, kto u licha zna jeszcze Ten Numer. następuje oficjalne przeszukiwanie wszystkich telefonów wokół i…? i po chwili pada skądś całkiem wieloznaczne „Mam!”, „ To On!” jakiż On u diabła? myśli sobie Ona, bo przecież nie zna nikogo o takim imieniu. „No On On!”  On On? kuźwa, On On?- chomik kręci kołowrotkiem w głowie z prędkością światła, paląc łapki na zakrętach szarej strefy aż nagle… „aaaaaa On On?” i w końcu dociera do Niej, że zniknięcie Jego przeboleć zdołała, że na tyle skutecznie przestała czekać na wieści, że już i sam numer Jego znudził się i sprzątnął z telefonu, że ponad rok milczenia to trochę przydługo i że teraz to wszystko już kompletnie nie ma znaczenia. odpisuje więc coś zdawkowo, żeby za dzień lub dwa nie wyrzucić sobie, że była niemiła, choć On On [kiedy to mężczyzna najczęściej jednak odchodzi na jeden z dwóch sposobów: 1. mam Cię gdzieś i znikam.2. znikam i mam Cię gdzieś.] On On właśnie utalentowanie wybrał oba te sposoby naraz… ale teraz… teraz chyba dojrzał, zmądrzał, bo zaczął w całym swoim uduchowieniu ciągnąć temat miłości… tylko Ona jakby niepodatna, jakby już dotarło do Niej, że On On o miłości wie tyle, ile nasłuchał się w piosenkach szumnie puszczanych w Radiu Zet i to już dla niej cokolwiek, o rok jeden przymało… milknie więc w końcu, bo po co to ciągnąć…

hmm… i oczywiście, Nieczytelniku Rozkochany, bywają kobiety które zostawiają okrutnie, bywają mężczyźni, którzy odchodzą z klasą. a jednak dziś w głowę zachodzę, skąd się biorą ci Kolesie Doskonali, co znikają na rok, dwa lata bez słowa, po czym odzywają się w całym swoim rozrzewnieniu? na co liczą? na to, że Ona wciąż bezrozumnie czeka? że po ich trzaśnięciu drzwiami Jej świat zatrzymał się w niemym, wpatrzonym w telefon czy tam drzwi wyczekiwaniu? rany… ależ ego… e tam ego – EGO!!!
dziś jedna z wiedźm zapytała mnie [w zupełnie innym kontekście], czy można żyć całkiem bez mózgu? „nie” odparłam stanowczo. ale teraz… jak się tak dłużej nad tym zastanawiam…
feministycznie dziś niepojęte Dobranoc :)

1 komentarz:

  1. ech ... żeby to tak działało w każdym przypadku ...

    OdpowiedzUsuń