piątek, 18 listopada 2011

bo chyba nie w liczniku diabeł tkwi...

a kiedy pędziłam dziś do pracy swoją  codzienną ścieżką, przetuptała mi przed nosem drobna staruszka. nie byle jaka staruszka tuptająca była to, bo moja dawna nauczycielka biologii. uwielbiałam ją ja, uwielbiały pokolenia przede mną i te po mnie. zbierała nagrody dla najczadowszego belfra, kiedy do szkoły chodziła moja klasa i kiedy do szkoły chodziła klasa mojej o dekadę przecież starszej Siostruli, aaa i kiedy zaczęłam w tej szkole pracować też, i, jak się potem okazało, kiedy do szkoły chodzili rodzice moich uczniów. rok w rok- od stworzenia świata do emerytury. mam pewne podejrzenia, że zawarła jakiś nie do końca czysty interes z Kimś Uprawnionym, bo od dawnych dawnych pokoleń do dziś przynajmniej, wygląd jej nie zmienia się nic a nic, a wedle moich obliczeń [choć im, jak doskonale Uzdolniony Matematycznie Nieczytelniku wiesz, nie można do końca ufać] ma lat ze 200 z górką. tak czy owak, BB [no nie, nie Brigitte Bardot, a Boska Biologica] poznała mnie rzecz jasna [głowę dam, że pamięta również mój 13ty numer w dzienniku, a nie byłam biologicznym orłem], wyściskała i przeprosiła, że nie może rozmawiać, bo musi biec [w szpilkach rzecz jasna] Gdzieś tam Gdzieś tam, a potem do Kogoś tam Kogoś tam [bo wiesz, Ona taka smutna, trzeba jej motorek nakręcić] a potem do szpitala po wypis [ale przecież niezłośliwe się przypałętało, więc nie ma co marudzić]… nie zdążyłam się obrócić, a już znikała za zakrętem [ i tak, może mieć to związek z moją humbakowatą ociężałością obrotów, jednak…]
a potem weszłam po swój „Tymbarkowy na dziś”, bo wciąż nie ufam nowinkom fejsbukowych losowań [być może wiara by wzrosła, gdybym jednak to hasło w przepastnych czeluściach pamięci odgrzebała… a teraz już, to też i login w zasadzie...] i w tym magazynie tymbarkowym uśmiechnął się do mnie staruszek, co chyba przez zasiedzenie zyskał miano Naprawdę Stałego Klienta. i kiedy płaciłam złoty siedemdziesiąt, za plecami ów dwugłos usłyszałam:
- Ależ Ty piękna jesteś, naprawdę. – rzecze [zdaje się] Naprawdę Stały Klient.
- I dopiero dziś to zauważyłeś?- odpowiada energiczny głos jakby wychylając się zza regału.
- Nie, już wczoraj, ale ciągle to kontempluję…

no i czy nie odwróciłbyś się, Ciekawski Z Natury Nieczytelniku? ja się odwróciłam. odwróciłam, a tam…
a tam staruszeczka przygarbiona o lasce, w moherowym berecie i pogodzie ducha wypisanej na twarzy. faktycznie, wyglądała pięknie.
o Losie! jeśli już dasz starość, to daj taką, coo?

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. starośc niby nieunikniona a jednak przeraża, jakos nie potrafie sobie wyobrazić siebie za te 30- 40 lat ( o ile wogóle będzie mi dane patrzac na historie rodzinna raczej nie doczekam), już teraz nie zawsze potrafie sie odnaleźć w rzeczywistości w której nie jestem juz licealistką, nie poznaje mojej mamy która zmienia sie z ryczącej czterdziestki w babcie, i niby tak ma być ale kurcze moher tak cholernie gryzie w czoło ;/

    OdpowiedzUsuń