dziecko z ospą to jest masakra. Armagedonica, która nocny dom stawia na nogi okrzykiem: „Aaaa! Czuję, jak mi te małe pryszcze rosną na duże!” to zdaje się jest masakra kwadrat. po czwartej wędrówce na wielkie smarowanie opryszczonego, marudzącego gluta zrezygnowaliśmy. no nie, Nieczytelniku Zatroskany, nie, że zostawiliśmy Ją na pastwę pożerających swędzeń albo, że wystawiliśmy za okno [skoro Jej i tak nic nie pomaga], żeby nam było choć trochę ciszej… udawaliśmy przez chwilę Fajnych Starych i stwierdzając, że w końcu Jakiś Pan naprawił nam łóżko [którego to awarią udawało się do tej pory zniechęcać Podstępnego Trzylatka do wspólnego spania w dorosłej sypialni] pozwoliliśmy, żeby zadżumiona skóra przeniosła się na wyciągnięcie rąk naszych, co w wyobrażeniu rodzicielskich głów dawało kontrolę nad drapaniem i ograniczało każdowezwaniowe wygrzebywanie się spod kołdry do minimum. oczywiście naiwność starcza a frajerska nie założyła prostego rozwiązania, że i owszem Armagedonica nie będzie wyć, ale też zasnąć przy okazji balangi w sypialni rodzicieli nie zamierzy… tak czy śmak, widząc, że Ojciec Jej Najnajszy przy laptopie jeszcze pracowo gmera, subtelnie wyrwała mnie z półsnu, krzycząc wprost do ucha „Mamo! Opowiedzmy tacie bajkę o smoku wawelskim!” [hmm pewnie dla umielenia czasu temu lepszemu z rodzicieli]. co było robić…? było zacząć… zatem…
ja: - Dawno, dawno temu…
Armagedonica: - Za górami… za lasami…
ja: - W mieście…
A: - Kraków…
ja [szeptem]: - Żył sobie…
A: - SMOK WAWELSKI !!!
ja [przygłucha na jedno ucho już]: - Który zjadał… [mając nadzieję na zwierzynę jakąś]
A: - Ludziów!!!
ja: - Owce [ciągle licząc na złagodzenie opowieści]
A: - No tak, i owce [poprawiając się dla zaspokojenia skrupulatności własnej]
ja [naiwnie czekając na dalej]: - i….?
A: i pasterzy!
ja [woląc zmienić temat]: i wtedy…?
A: i wtedy Jezusa też!
h mm i widzisz, Nieczytelniku Ubajany… to dopiero nawiązanie intertekstualne... będzie z Armagedonicy Specjalista Do Spraw Niemożliwych, kiedy tylko przestanie krzyczeć, że SWĘDZI!!!!!!
Armagedonica: - Za górami… za lasami…
ja: - W mieście…
A: - Kraków…
ja [szeptem]: - Żył sobie…
A: - SMOK WAWELSKI !!!
ja [przygłucha na jedno ucho już]: - Który zjadał… [mając nadzieję na zwierzynę jakąś]
A: - Ludziów!!!
ja: - Owce [ciągle licząc na złagodzenie opowieści]
A: - No tak, i owce [poprawiając się dla zaspokojenia skrupulatności własnej]
ja [naiwnie czekając na dalej]: - i….?
A: i pasterzy!
ja [woląc zmienić temat]: i wtedy…?
A: i wtedy Jezusa też!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńbyło:
Usuńhehhehehehehehhehehhehhehhe
miało być:
hehehhehehehehhehehhehehehhehhe
Księdzu na następnej wizycie duszpasterskiej nie pokazujcie, bo obrazka na bank nie da ;)
niezle niezle nienajgorsze jak mial w zwyczaju mówić jeden ze znajomych dziennikarzy sportowych.;)
OdpowiedzUsuńmoja uparła sie zeby kupic kapcie z napisem night passion ;)
jak mu nie rozwalimy tego swiata to one napewno
hehe night passion? ma gust dziewczyna, nie ma to tamto... :)rany, co z nich powyrasta...?!
OdpowiedzUsuń