a gdyby tak…[skoro już w klimacie gdybania jesteśmy], a gdyby tak… przyszło mi do głowy obudzić się chłopcem…? no dobrze, nie chłopcem. bycie chłopcem musi być z dupy. wieczny trądzik, wysokie tony i Ona, co, nie wiedzieć czemu, nie chce się całować. więc może nie chłopcem, może więc mężczyzną. co prawda, biorąc pod uwagę przeróbki cielesne z dostępnego materiału, Urok Chodzący by ze mnie nie powstał, bo cycki przesunięte w dół trafiłyby albo w okolice brzucha i wtedy musiałabym [czy raczej musiałbym] rzucić na swoje Atletyczne Inaczej Ciało sweterek a’la Kononowicz , żeby zatuszować oryginalnym rzucikiem wielkie brzuszysko albo… w okolice międzynóg i wtedy… wtedy wpisaliby mnie do Księgi Rekordów Guinnessa jako właściciela największych cohones ever [ba, idąc tropem naukowców podpatrzonych u Saramonowicza, miałabym u boku również najbardziej rozwiązłą kobietę wszechczasów] ale trudno, gdzieś te klejnoty trzeba by jednak upchać, w końcu podobno w przyrodzie nic nie gnie…
wyglądając więc jak krzyżówka Św. Mikołaja z kowbojem, co przez prerię jeździł na dwóch chabetach naraz i teraz miewa niejakie kłopoty z nóg złączeniem, zakładając, że osobowość sama w sobie nie zmieniłaby się nadto, pisałabym teraz w Ogier Pub od czasu do czasu szowinistyczne, czasem miałkie teksty o utraconych miłościach i myślę sobie, że stanowiłabym Absolutną Klapę Mężczyzny. tak przypomina mi się Kayah, jak to w Supermence wyśpiewywała, że byłaby najzajebistszym facetem świata i trochę jej zazdroszczę, bo ja… ja byłabym najkoszmarniejszą męską pierdołą za kółkiem, piłabym nietestosteronowe wino na imprezach z kumplami, piłka nożna całkiem obcą by mi stanowiła, za mężczyznami oglądałabym się równie często co za kobietami, nie umiałabym się zdecydować, który kolor spodni kupić, nie umiałabym naprawić uszczelki ani też ustawiać programów w telewizorze, za to mogłabym godzinami gadać o tym, dlaczego Ona puściła do mnie oko… no i o torebkach też [właśnie, miałabym wciąż fisia na punkcie torebek?], nie oglądałabym porno i co najgorsze, nie znosiłabym filmów z Seagalem… i choć pamiętałabym o wszystkich rocznicach, to [jak się przed chwilą okazało] wciąż nie rozumiałabym Kobiet… opuszczona przez kumpli [bo nic fajnego robić bym z nimi nie lubiła, a seksu hetero uprawiać by się ze mną nie dało] i przez kobiety [bo jakaż z nich chce chłopa, co widział tysiąc trzysta osiemdziesiąt dwa razy Pożegnanie z Afryką i za każdym razem beczał na końcówce] zeszłabym w samotności, a ciało znaleziono by wpół rozłożone, nadgryzione przez owczarki alzackie…
i choć pamiętam, jak z Młodym Obiecującym Literatem, przez pół nocnego maratonu filmów kobiecych słaliśmy sobie smsy [on tam odkrywał swój pierwiastek kobiecy… ja, kilka rzędów niżej, próbowałam zrozumieć, jak u licha może podobać się diabeł, co ubiera się u Prady] wyśmiewające głębię tego niezwykłego arcydzieła kinematografii amerykańskiej, kiedy to w żaden sposób nie czułam się Kobietą z plakatu Multikina, to jednak myślę sobie, że może niegłupia ta natura…?
hehe, ale… wyobrażasz sobie, Nieczytelniku Konkretnie Upłciowany, co by było, gdybyś jutro obudził się na opak…?
nigdy w zyciu wole być przmytniczką melonów ;)
OdpowiedzUsuńbez przeszkód dałbym się zobcować mężczyźnie będąc kobietą....
OdpowiedzUsuńheh, no oczywiście... ciekawość, jak to jest po drugiej stronie lustra?:)
OdpowiedzUsuń