piątek, 10 lutego 2012

wróżka prawdę Ci powie...

oczywiście w nocy można spać. oczywiście można też czytać. albo gadać do świtu. równie śmiało można obejrzeć arcydzieło kinematografii bałkańskiej. ewentualnie uprawiać dziki, nieprzerwany seks, jeśli się ma z kim [choć… jeśli się nie ma, to też niespecjalnie przecież przeszkadza] można robić milion rzeczy, bo noc daje milion możliwości. nie ma więc sensu marnować jej na dyrdymały, pierdoły, rzeczy z góry skazane na klęskę i kretyńskie programy wróżbiarskie… a jednak… a jednak przy wczorajszej okazji ślęczenia nad papierowością bohaterów wszelakich dopadły mnie Arkana Magii… kojarzyłam to Święto Tarota i Kryształowej Kuli z jakiegoś sabatu nocno-domowego, kiedy to zasłuchane w Słowo Wróża Dawida i zapatrzone w amulet zagłębiający się zmysłowo między poły rozchełstanej, błękitnej koszuli, kpiłyśmy okrutnie z przepowiedni głosem słodko- pierdzącym wypowiadanych.
może to ze względu na moja wysoką ignorancję dla wiedźmów obcych? może przez doświadczenie z niespełnionych [jeszcze???] klątw cygańskich, które podążały za mną główną ulicą Gdańska prawie dekadę temu? a może przez historie z gatunku „poszłam do wróżki a tam moja polonistka [nomen omen??] z liceum”? trudno wyczuć. fakt jest taki, że ani fusy, ani karty, ani tam inne wygibasy sugerujące przyszłość, szaleńczo mnie nigdy nie porywały [no…, wyjąwszy tymbarkowe hasła, ale to wiadomo, inna kategoria]. i tak mogłabym się zarzekać dalej, gdyby nie noc wczorajsza…
wczoraj bowiem trafiłam na wróżkę Amalę… kobietę koło 50tki pewnie, może ciut starszą. z krzywo ściętą grzywką i oczami wyczekująco spoglądającymi na prompter, dzierżącą w dłoni nie żadne tam karty [zbyt oldschoolowe??], nie żadną kulę [zbyt ciężka??] ani inne tam gadżety z magazynu pt. „Harry Potter i spółka”, ale zwykły długopis. dzwoniły do niej widzki [ależ to ohydnie brzmi], ale przecież nie widzowie, bo jakiż facet ufa, że jak mu obca baba na ekranie powie, że jutro pozna Przystojną Brunetkę, to faktycznie takąż spotka? tylko Baby Durne są na tyle, żeby tak urokliwie i bez pamięci kretyńsko sądzić, iż Smętna Pani z Telewizji wie cokolwiek o ich życiu. ale do rzeczy… pomijając odpowiedzi na pytania typu „czy wygram sprawę w sądzie?”, kiedy to padało jakże prorocze „będzie trochę szarpaniny, ale jeśli będziesz miała dobrego adwokata, dasz radę”, Wróżka Amala dzierżyła pewnie długopis, którym na kartce, niczym w czeluści wszechwiedzy o jutrze, notatki sobie czyniła. myślisz, Nieczytelniku Przewidujący, że jakichś danych specjalnych potrzebowała? rozmiaru buta? ilości zębów złotych? koloru oczu i skarpetek? ależ… gdzież tam. nawet porządnej daty urodzin nie chciała, ani peselu i numeru konta też nie… ograniczała się do imion i wieku delikwentów, o których spragnione kobiety pytały. cóż mnie jednak najbardziej zastanowiło podczas tej upojnie wywróżonej nocy?
otóż prosty wniosek płynący z Niebywałych Mądrości Wieszczki TVNu mnie zadziwił. mianowicie: MĘŻCZYŹNI SĄ CAŁKIEM DO KITU!
zdzierżyłam telefonów i smsów doczekałych odpowiedzi z dziesięć. w 100% mężczyźni będący chodzącymi znakami zapytania, okazywali się dla Wróżki Amalii karygodnymi, podstępnymi krętaczami, z którymi nie wolno się wiązać, na których powroty nie wolno czekać, za to których powinno się generalnie wymienić na kobiety, gdyż a) są nieodpowiedzialni, b) nieuczciwi c)piją, d) dołują piękne damy, e) jako ojcowie to jeszcze, ale jako partnerzy nie sprawdzają się wcale…
nie wiem… prawda to jakaś objawiona? i owszem, można przypuszczać, że związek z dwudziestojednolatkiem nie potrwa znowu jakoś bardzo długo, a czterdziestolatek, który odszedł do innej kobiety, być może nie wróci… ale wyobrażasz sobie, Nieczytelniku Bez Kuli Kryształowej Na Blacie, jak Pani Kasia trzaska drzwiami, bo wczoraj u Wróżki Amalii na antenie dowiedziała się, że On zdradzi ją jutro, a jeśli nie, to najpóźniej za pół roku…? ech… kocham ja się w Kobietach szaleńczo, ale głupie my jednak jesteśmy nieprzeciętnie…
metafizycznej nocy, dobranoc

1 komentarz:

  1. moj kolega małżonek kiedys poplakał się ze smiechu oglądajać wróża Rodina, a jak wiadomo pana R rozbawic nie taka prosta sztuka

    OdpowiedzUsuń