wtorek, 13 września 2011

Humbak kontra świat współczesny, czyli o jeden clubbing za daleko

...
a kiedy już napatrzyliśmy się na siebie z księżycem... na dość i na zapas przynajmniej tej nocy i kiedy ten niezwykle polski bokser dał się ponieść bokserowi zgoła niepolskiemu... kiedy wszyscy kochankowie, ci obecni, byli, przyszli i niedoszli posnęli w łóżkach kilometry oddalonych, kiedy już Gacie sztuk 3 tylko w nazwie [choć kto ich tam wie... kto im tam w spodnie zagląda...] na scenę weszły, wyśpiewały i wygrały wszystką skoczność ze swoich skrzypek, gitar i liroy'owo podobnych gardeł, kiedy wydawałoby się, że należałoby pójść już do domów, rozejść się grzecznie jak matkom dostojnym przystało, postanowiłyśmy odmłodzić nieco stare już bądź co bądź kości, dowody podniszczone odświeżyć i wzorem młodzieży, którą [nie ma co się oszukiwać] nie jesteśmy już raczej, postanowiłyśmy dziarsko, odważnie i nietypowo dla nas uprawić clubbing.
tanecznym, choć jeszcze ciągle nierozchwianym krokiem opuściłyśmy więc zaliczony jeden Przybytek Rozpusty Pląsów Wszelakich i żwawo, by nie powiedzieć chyżo pomknęłyśmy dalej z nadzieją, że nie wszystkie tańcoprzybytki przy okazji sobotniego rozpasania okupowane są przez jakże natrętnych weekendowo gimnazjalistów. wstępny rekonesans uczyniwszy, kroki swe nadpobudliwe ku elegancko brzmiącej w nazwie, kinematografią dawną pachnącej knajpie skierowałyśmy. z lekka przeraził mnie napis "selekcja" u wejścia, bo śni mi się czasem po nocach, że wpuszczają wszystkich poza Humbakiem i kiedy ze zwieszona głową odwracam się, żeby wrócić do domu, zlana potem się budzę... ale, że Reszta Towarzyszek popatrzyła na mnie jak na Kosmitę [czyli nie tak znowu bardzo inaczej niż zawsze] i mając w pamięci nakaz MEN, iż do ucznia należy teraz podchodzić indywidualnie [tzn. indywidualniej niż do tej pory], spragniona więc nowych doznań, co wszak gimnazjalistce stojącej w kolejce do klubu bliskie są, postanowiłam spróbować... z drżeniem serca, wypchnąwszy Reprezentatywną Blondynę [Nasze Okno Na Selekcję chciałoby się rzec] przodem, mając jednak świadomość, że się przecież za nią nie schowam nijak, bo to jak arbuza za marchewką próbować upchnąć, uśmiechając się więc ciągle niepewnie do Pana Ochroniarza, co z pogrzebu chyba jakiegoś prosto do pracy szedł, bo czernił się jako To Kruczysko Złowrogie u drzwi imprezy upragnionej, podjęłam się wyzwania i udając, że to nic a nic dla mnie i dla moich kompleksów, ku Bramie Obiecanej ruszyłam. napięcie jak u Hitchcoca rosło z każdym stąpnięciem, ale nie na darmo przecież kursy z dramy przechodzić mi przyszło… Kruczysko Złowrogie uśmiechnęło się na tyle radośnie, na ile Kruczysku uśmiechnąć się wypada i grzecznie, nieco niepasującym może do postury głosem, rzekło niegromkie wcale „Dobry wieczór”. ba, nie machnęło nawet palcem, kiedy jednej z Nas Kopciucha się kurde w kulminacyjnym momencie zachciało odgrywać, obcas wpychając między deski u wejścia i buta gubiąc przy tym profesjonalnie…
ech… jakież to szczęście, jaka niewysłowiona radość i poczucie satysfakcji, że się przez ten ostrzał wzrokowy udało przedostać…! jaka ulga na duszy i myśl zwycięzcy, że się jednak to rowerowanie na coś człowiekowi nadaje…
a za bramą…? a w środku…? a w środku toć Raj Upragniony, Drzewo Poznania, Arkadia i Takie Tam przecież…
nooo, może gdyby nie to światło jak na dyskotece rodem z sali gimnastycznej w podstawówce… i twarze nieliczne, a jednak jakby prosto z dyskoteki tej samej wyjęte… [no średnia wiekowa trochę wyższa niż w szkole, bo Henio i Kazio skutecznie średnią ową podbijali…] Henio i Kazio… właśnie… Moja Lekcja Pokory, Mój Upadek Ikarowy z Jej Wysokości Próżności… prosto na rozbite lustro…
ci Dwaj Mocno Chwiejni Gentelmani bowiem, szalejący dziarsko na parkiecie, nie dość, że ledwie na nogach trzymali się, to podkoszulki ich, co pralkę widziały lat temu kilka, dostarczały wrażeń estetycznych nie tylko wizualnych, ale też i węchowych, co skutecznie miejsce rozlegle na parkiecie Im czyniło… [a pomijam tu całkiem ich wąs obciachowy a uroczy, sandał, skarpet biały i spodzień krótki zupełnie] i niech sobie tańcują Henio z Kazikiem w duecie, ale jakiż to bystry wzrok [a i węch] musiało mieć owo Kruczysko Złowrogie Selekcjonerskie, którego to mocno krytyczne spojrzenie w takie mnie kompleksowe rozedrganie wprawiło…
zawinęłyśmy się z tego hiperclubu, kiedy tylko Henio z Kaziem stwierdzili, że tego Zorbę, to najfajniej z nami przyjdzie Im wytańcować…
hmm… nie wiem, co nas ku selekcjom podkusiło doprawdy, dziś myślę sobie, że to może ta pełnia do fiksowań jakichś nakłaniała tej nocy… heh i śmiać mi się chce z głupoty własnej a rozkosznej... no i nie wiem jak Ty, Imprezowy Nieczytelniku, ale ja następną imprezę mocno nieselektywnie jednak [mimo obiecujących neonów i szyldów dekadenckich] spędzić zamierzam… ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz