ha! pamiętam, jak w połowie czerwca po szafach, w autobusach, pod kanapą i przez okna wyglądając, szukałam i czekałam upragnionych wakacji… czerwiec to taki miesiąc, kiedy nauczyciel dogorywa, na oparach już tylko jedzie, uczeń już nawet nie na oparach, a na po-oparowości oparów pracuje, czy też nie pracuje raczej i generalnie nagle wszystkim godziny w kalendarzu skreślać przychodzi, oby do przerwy, oby do piątku, oby oddać to ostanie świadectwo i iść gdzieś, gdzie nie ma ani uczniów, ani nauczycieli, ani dzwonków, ani nic, co kredę przypominać by mogło… tak więc wyglądałam i czekałam tego spania do południa, czerwoności długopisowej porzuceń... nóżeńkami [no dobrze, spójrzmy prawdzie w oczy - nogasami raczej] przebierałam na myśl o błogiej bezczynności, zawieszeniu czasoprzestrzeni i nicrobieniu… i kiedy tak cieszyłam się, że już tuż tuż, że za momencik, że prawie, usłyszałam:
-eee, ale co tam takie wakacje…? dwa miesiące zlecą szast prast i znów będzie trzeba do pracy i znów się zacznie…
AAAAAAAA!!!!! znasz, Optymistyczny Nieczytelniku, takich Wiecznych Maruderów, takich Odzawsze i Nazawsze Niezadowoleńców Wszelakich?
„że też nie trafiłem tej szóstki miesiąc temu, kiedy była większa kumulacja…”, „o rany, znowu to słońce… mogłoby popadać”, „no tak, jak ja mam urlop, to od razu padać musi”, „wycieczka jak wycieczka, ale ten dojazd…”, "autokar niby wygodny, ale żeby taką krętą drogę budować...?"
Ssawki Energii Piekielne… wczoraj dowiedziałam się od takowej, że jestem głupia… nie, że jestem ciepłą kluchą. a dlaczego? bo uważam, że ludzie generalnie są w porzo, a stereotypy i upychanie świata w schematy i szuflady z ponaklejanymi z góry etykietami [które to podobno niezwykle rzeczywistości potrzebne są] jest raczej gorsze niż lepsze. Wszechwiedzący Mój Rozmówca stwierdził w całej swojej nieomylności, że wiem o świecie tyle, co nic [i tu nie sposób się z nim nie zgodzić], bo zaprawdę powiada mi, że świat jest zły, rozczarowujący i czai się podstępnie, żeby człowiekowi biednemu nogę na bezdrożu podstawić [Mu jednak częściej niż mnie najwyraźniej]…
moja pestka została uznana za oszukiwanie siebie i pierdolety… cóż… pewnie muszę ją sobie przemyśleć, napraw[dz]ić i uznać wyższość niezaprzeczalnie przecież wyższych racji…
ale to może już jutro… może dziś jeszcze pożyję… w błogiej nieświadomości… w pięknym ogłupieniu… w życiowym oszukaństwie…
trwaj chwilo! :)
zjawiskowości tym podstępnym piątkiem Uświadomiony Już Nieczytelniku!
Jupi i chociaz raz tą marudą nie byłam ja :P
OdpowiedzUsuń