hmm…
wywiązała mi się przed chwilą ciekawa dyskusja o herbacie… w ogóle, choć lata całe nie umiałam rozsmakować się w tych czarownie parownych esencjach, temat herbaciany jakoś silnie przewija się przez mój życiorys i nie tylko dlatego, że przyszło mi znaleźć kiedyś pod drzwiami róż herbacianych kosz…
pamiętam, jak pewnego nastoletniego dnia siedziałyśmy z Kumpelką Zacną przy równie zacnych kubkach i wymyślałyśmy najgorszą herbatę ever… [tak, zdaję sobie sprawę, że to zajęcie prawie równe filozoficznym dysputom egzystencjalnym, ale cóż, nie ze wszystkiego w życiorysie przychodzi być dumnym ;)]
wracając ustami nad tamte kubki… w efekcie rozmyślań poważnych zaparzyła nam się herbata dworcowa, w niedomytej szklance bez koszyczka, za to na spodku, mocna, bo z granulatu przylepiającego się do zębów [znasz to, Czajniczkowy Nieczytelniku?], do tego przesłodzona i brutalnie ocytryniona… brrr… a chwilę potem przyszło mi poznać Kogoś, kto herbatę pijał najchętniej dokładnie taką, najchętniej właśnie dworcową, granulowaną z wszystkimi wymienionymi wyżej dobrodziejstwami… no, może niekoniecznie w niedomytej, ale za to koniecznie [koniecznie!] w szklance… na tyle koniecznie, że Mój Dom wzbogacił się o szklankę sztuk jedną, wykradzioną dziś nie pamiętam skąd, żeby Ktoś Ów na sucho nie musiał jadać śniadań… hmm to nie była pierwsza, ale jedna z najprzytulniej rozsiadających się w fotelu pamięci, lekcji o gustownych różnicach...
kolejna była już nieco bardziej oschła i stanowcza, bo kiedy się przyjacielsko przecież nadziwić nie mogłam, jak można w podróż poślubną do rodziny panny młodej jechać i cieszyć się z tego jeszcze, usłyszałam: „zrozum, Kobieto, że nie wszyscy są tacy, jak Ty.” miał przyjaciel ten absolutną, porażającą rację, która w całej mojej niegdyś kategoryczności nie chciała pomieścić się w mocno rozepchanej własnym ego głowie…
a czemu nie chciała znowu? dziwne, wszak Wiedźmy dają lekcję za lekcją, jak to się różnić na wszelkie sposoby można. heh, zaraz mi staje przed oczami ten pakuneczek wiedźmowy, który na urodziny lata temu dostałam z podpowiedzią „mam nadzieję, że Ci się spodoba, bo wybrałam najobrzydliwszą rzecz w sklepie” i aż jęknęłam z zachwytu, rozpakowując broszkę, która i tą jesienią ciągle niezmiennie lubi spinać moje szaliki… heh, a może dlatego właśnie nigdy nie przyjdzie pokłócić nam się o Mężczyznę, żadnego. [no… może poza jednym wyjątkiem ;)] i może to w tych różnicach właśnie smak jest? może biesiadność stołu na urokliwości zyskuje dopiero wtedy, kiedy pojawia się na nim i rodzynek w czekoladzie i czekolada bezrodzynkowa zupełnie?
może też dlatego [jako absolutna fanka talentszołów wszelakich – do tego też czas się przyznać] nie powinnam dziwić się aż tak, kiedy zespół [i tu nasuwa mi się pewien odgłos, którego nawet onomatopeja żadna nie dźwignie, może powiem więc:] absolutnie zdumiewająco wykonujący piosenki o miłości, na tyle zdumiewająco, że wprawił mnie swoim wczorajszym „zaśpiewiem” w niezwykły stan rozbawienia [i nie, Eris is my homegirl to nie kapela disco polo, bynajmniej]…zespół niosący ze sobą coś pomiędzy rykiem, wrzaskiem a piskiem [?] półpiskiem [???] zyskał niepodzielne uznanie widzów Must be the Music… i... i pięknie. jakości wszak chłopcom młodym a kędzierzawym odmówić nie mogę, bo [pomijając jednonocny epizod muzyki głośniejszej niż głośnej] nie znam się na takim graniu za grosz, pojęcia o nim nie mam po prostu. jakoś nie mieści się w mojej poetyce wcale. ale żeby się tak Polska cała poznała na tym nagle? wypychając zacną tę kapelę z półki podpisanej. „nisza” na rynek komercyjny? cóż… nieee, no fajnie no. tylko czemu na tej spokojniusiej pianistce o pysznych tekstach i nieoczywistej muzyce poznać się nie mogła również?
no wiem …non est disputandum
takich mężczyzn było dwóch ;) przynajmniej ;) zreszta jak pokazała historia znikneli równie szybko jak sie pojawili więc nie byli warci żeby ich temat w ogóle na wiedźmowym forum poruszać
OdpowiedzUsuńw życiu nie wiem, o czym królewna pamięta ;)zamierzchłe czasy chyba zresztą nalezy w końcu porządnie upchnąć w szafie, co by się drzwiczki nie otwierały ;)
OdpowiedzUsuńkrolewna ostatnio w kiepskiej formie to i szaf nie ma siły domykać ;)
OdpowiedzUsuń