poniedziałek, 31 października 2011

"A w filmie polskim, proszę pana, to jest tak: nuda... Nic się nie dzieje..."

a mnie chyba jednak niewiele do kinematograficznego szczęścia potrzeba… kilka ujęć zatrzymujących moje świata widzenie… parę prostych gestów [nawet tych przerwanych wpół]… muzyka, która jakąś część duszy wprawia hmm.. w takie aksamitne rozedrganie… i… i jakaś może nie do końca banalna historia [a może na wskroś banalna właśnie?]… nie musi być rozbudowanych dialogów, wartkiej akcji [w zasadzie, akcja może być całkiem żadna i mówić też mogą bohaterowie całkiem nic- tak, tak wiem- Nuda, NUda, NUDA]… a jednak…
a jednak, kiedy magia kadru współgra z czarownością dźwięku i dopełnia to nie odpowiedź, a pytanie jakieś zadane mi właśnie w tym nicniemówieniu, pozwalam się bezkreśnie uwodzić niezwykłości kina, daję się tak pięknie oszukiwać i bezgranicznie wzruszać mądrością świata…
dziś obejrzałam Erratum… i tyle pisania już chyba wystarczy…
podróżniczych snów, Wciąż Poszukujący Nieczytelniku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz