a dziś, kiedy w całkiem przyjemnych delikatesach pakowałam zakupy… inaczej, kiedy upychałam zakupy po siatach, Armagedonica [może z nudów, a może, żeby nie wyjść z wprawy] czarowała drzwi… a jak te drzwi czarowała, Magiczny Nieczytelniku? otóż:
„czary mary, hoksa poksa… drzwi otwórzcie się!”
tak czarowała właśnie. no, względnie dla potrzeb sytuacji i podniesienia poziomu skuteczności zaklęć, bo przecież drzwi bardziej otwarte niż otwarte być nie mogą [i każdy głupi to wie], Armagedonica modyfikowała swoje rozkazy magiczne, wprowadzając w odpowiednie miejsce „zamknijcie się”. delikatesowe wrota na każde skinienie posłusznie rozsuwały się i zasuwały, ku niezwykłej uciesze Młodej Wiedźmy i to, że Fotokomórka maczała w tym palce, uważam za złośliwe pomówienie…
ludzie więc wchodzili i wychodzili, mijając wymachującą czarownymi łapkami Armagedonicę. reakcje były różne, ale kiedy kolejny delikatesowy klient z lekkim powątpiewaniem, żeby nie powiedzieć politowaniem spojrzał na to, co się przed owymi wrotami do konsumpcjonizmu wszelakiego wyczynia, spytałam Dziecięcia Mojego:
- Młoda, a co Ty będziesz robić, jak będziesz dorosła?
- Jak będę dorosła?- tu, w poważnym zastanowieniu, Młoda przyłożyła wskazujący palec do ust, porzucając na chwilę czary samym sobie... - Mamo, przecież jak będę dorosła, będę jadła słodycze!
…jak to tam z tym jabłkiem od jabłoni było?
joni ;)
OdpowiedzUsuń