masz może, Nieczytelniku Knajpiarski, takie Swoje Miejsce w swoim Gdzieśtam Świecie, gdzie barman mruga do Ciebie, stojąc przy tym kiju, z którego tego dnia akurat piwo mniej chrzczone płynie? albo gdzie leją wino po sam rant kieliszka wysokiego „bo dobrze Ci z oczu patrzy”? albo skąd zmarzniętą dupkę do domu Ci wiozą, bo w końcu i tak w tym samym kierunku po nocnej zmianie wracają? gdzie siadasz na ławie, stole, czy tam skórzanej, lansiarskiej kanapie i wiesz, że pewne światy mimo zmian, zawsze już będą pozwalały oddychać tym samym, kojąco łobuzerskim powietrzem? gdzie możesz swobodnie robić z siebie głupa, wycierać rozlane po stole piwo pampersem, który zgodnie z oczekiwaniami matkopolskimi, na wszelki wypadek [choć nie wiem, czy akurat taki] poleguje w torbie? gdzie uparte najednokopyto szanty brzmią jakoś smaczniej, a Ty możesz drzeć się wniebogłosy i tańczyć do muzyki bodaj z pudełka, choć nikt inny tańczyć nie zamierza? gdzie, mimo niednia, z dupy czasu i nagłej, natrętnej złośliwości świata, żwawsze tony pozwalają wyhopsać całe to duszy zmęczenie, wyzapominać się do upadłego? i gdzie jedno spojrzenie przez okno przywraca równowagę myśli niezmiennością horyzontu zatopionego w niebiańsko morskiej ciemności?
jeśli nie masz, Nieczytelniku Mniej Do Miejsc Przywiązany, życzę, co byś takowy skrawek pozadomowości swojej znalazł. jeśli zaś masz, życzę, żeby koncesję na alkohol Miejsce Twoje dzierżyło wiecznie ;)
tymczasem ja, z lekko cięższą głową tym razem i może ciut sporszym niewyspaniem [jako że bynajmniej nie Betty Blue grała wczoraj] ku ukołysaniu sypialnianemu się oddalę.
dobranoc…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz