środa, 5 października 2011

dla gdyniolubnych a dalekich, gdyniolubnych po prostu albo tych, co nie mają nic lepszego do roboty

z doniesień spacerowo nadmorskich wczorajszych… Starbucks działa prężnie, ino młodzież jakaś w środku z laptopami, palmtopami i czym tam jeszcze zalega, zamiast na lekcje gimnazjalne iść… liście złocienieją błyskotliwie, tańcząc na wietrze w świetle żółkniejących świateł latarni, które chyba ciepłem odcieni próbują dopasować się do jesieni… i to zachwycać tak bardzo nie przestaje… no i zarąbali nam „Błyskawicę”. kto? gdzie? pojęcia nie mam. nostalgicznie pusty basen ostał się tylko…

i zdecydowanie nie powinnam pić wczoraj tyle tego wina, bo do dziś jestem w stanie napisać tylko zdań tych kilka… kij diabeł mnie podkusił?
może ta błogość podkusiła, co się malowała na twarzy Pana Niemłodego proponującego wiedźmowym nam odprowadzenie gdzieś jemu tylko wiadomym…? [choć bynajmniej nie sugerowałyśmy się PiSowymi Dobrodziejkami i nie wołałyśmy doń „chodź z nami”. świadome niemożności holowania Tego, co dziś już przeholował.] a może podkusiła szarmanckość potencjalnego osobistego bodyguarda, co do domu odprowadzać mnie chciał, noo przynajmniej do momentu karkołomnie podejmowanej przez siebie próby opuszczenia trajtka? [ i słowo próba, wierz mi, Trzeźwy Nieczytelniku, jest tu słowem kluczowym].
co też tę podchmieloność tak do mnie gna znowu? a wino w kieliszek, co mi wepchało? i teraz przychodzi mojej głowie z to wytrawne w stan nieważkości zapatrzenie rachunek solidny płacić... a może to ta grypa jednak…?

PS a propos jesiennej zaskakliwości życia
a dziś Ktoś mi przypomniał, że i ja czasem lubię Miłosza...

Dolina i nad nią lasy w barwach jesieni.
Wędrowiec przybywa, mapa go tutaj wiodła,
A może pamięć. Raz, dawno, w słońcu,
Kiedy spadł pierwszy śnieg, jadąc tędy
Doznał radości, mocnej, bez przyczyny,
Radości oczu. Wszystko było rytmem
Przesuwających się drzew, ptaka w locie,
Pociągu na wiadukcie, świętem ruchu.
Wraca po latach, niczego nie żąda.
Chce jednej tylko, drogocennej rzeczy:
Być samym czystym patrzeniem bez nazwy,
Bez oczekiwań, lęków i nadziei,
Na granicy, gdzie kończy się ja i nie-ja.

2 komentarze:

  1. A ja mam pojęcie Błyskawica na remont popłynęła do Nauty zreszta ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. no proszę... Matka Stocznia... i czemu mnie nie dziwi, że królewna wie?? :)

    OdpowiedzUsuń