poniedziałek, 3 października 2011

post o 36 minut spóźniony

hehe o świecie nieprzewidywalny…! i udał się ten tort bezbłędnie… jejuuu… uwielbiam życie za to, że pojęcia nie mam, co za zakrętem czeka i co w rezultacie się z lodówy wyciągnie… :)
piję sobie teraz wino czerwone a wytrawne jako toast za tych, co nie mogą wypić ze mną i beze mnie też nie, i za tych [chyba natchniona wrażeniem tego tortu jeszcze], co urodziny dziś mają… ;)
pamiętam, jak po obejrzeniu któregoś z odcinków, którejś serii Przyjaciół, zgodnie z ową zasadą, że nie wiadomo, co czy raczej Kto za tym zakrętem na naszą wiarołomność czyha, laminowaliśmy sobie swoje listy z Mężczyzną Moim Domowym kobiet i mężczyzn, z którymi zdrada nasza całkiem usprawiedliwiona i bez żalu przejdzie [tak, Katarzyno F. możesz gromami ciskać, ale i takie zabawy mają niektóre małżeństwa]. na liście Domowej Męskiej oczywista Monica B. się znalazła i Angelina J. i kto tam jeszcze bądź, co mniej wart uwagi jest… ja, słabością do brzydoty [już wcześniej zresztą wspomnianą] kierowana bardziej niż urodą, na pierwszym miejscu [tak, przyznaję się, no trudno] Patricka Swayze dziarsko w zachwycie umieściłam, nie wiem dziś, czy kierując się odbijającym się wciąż i wciąż Dirty Dancing, czy raczej sceną z Uwierz w ducha, która jakże zmysłowo udowadniała nastoletnim moim, szeroko otwartym oczom, że prawdziwie to nie święci garnki lepią… na nieszczęście moje Patrickowi się zeszło, zanim zdążył przypadkiem całkiem wpaść do knajpy mojej ulubionej, gdzie to z czystym sumieniem mogłabym go uwodzić i polską gościnność mu udowadniać…
a dlaczegóż ja przy tej niedzieli w ogóle o liście wciąż niedoszłych kochanków wspominam? a Otwarty i Niezalaminowany Nieczytleniku dlatego, że na drugim miejscu [a w zasadzie, powiedzmy sobie szczerze, na pierwszym od jakiegoś czasu] solenizant dzisiejszy rozpisany został z całym bezwstydem moim i stanowczością dodzisiejszą. a kto dziś urodziny obchodzi? [poza Tobą, sławetny łodzianinie? ;)]
otóż Sting obchodzi. a ileż to Gordon [chyba wolno mi tak napisać, skoro na liście mojej widnieje tak bardzo] kończy lat tej zacnej, słonecznej niedzieli? a cytując najlepszego radiowca wśród Niedźwiedzi „kod mu się zmienia, cyfra na 6tke przeskakuje”. widzisz, Drogi Nieczytelniku, cóż znaczy słabość do mężczyzn starszych? do czego prowadzi w wiekowość zapatrzenie? ech… 60 lat brzmi lekko mrożąco krew w żyłach, w odrobinę nekrofilskim świetle mnie stawia, ale co tam, jak mi mimo upływu lat, przyuważona kiedyś ekranowo dziura w t-shircie stingowym po głowie łazi i po nocach spać nie daje, a Annie Marii nie urody, nie talentu, nie wielkiego uznania zazdraszczam, a tego zdania w ostatnim „Zwierciadle”: „kiedy siedziałam na kanapie w nowojorskim mieszkaniu Stinga…”
no i co z tego wynika? dupsko blade niestety. słabe szanse, żeby Ów Boski Głos jogę ćwiczący w minimalnym stopniu obszedł się moim tu nadwinnym wzdychaniem, ale co tam… wznosząc wytrawny toast powiem:
Gordonie, obyś jak najdłużej na liście mojej dobrym zdrowiem się cieszył! no i w Contraście może raz kiedyś zaśpiewał” ;)

PS a że wino dobre, to i innym październikowcom, co to im przychodzi w moje życie albo tu zaglądać Sto Lat! :)

4 komentarze:

  1. joge zacznij ćwiczyć ;) na wszelki wypadek jakbys go jednak kiedyś spotkała ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja droga. Po pierwsze ja wam do lozka nie wchodze i nie interesuje mnie to co robicie. Jak macie takie kaprysy nmnie to ani chłodzi ani grzeje. Na temat zdrady sie wypowiedzialam i moje zdanie jest niezmienne, nawet jeśli kiedyś mnie to będzie też dotyczyć. Mam tylko dwa wnioski...
    1. Nie będę więcej komentować tego bloga bo znowu zostanę zaatakowana ze wszystkich stron a to tylko dlatego, że komus się w zyciu nie układa, jak myślał, że mogłoby być. Wydawać by się mogło, że to miejsce jest po to aby przeprowadzać konstruktywne dyskusje. Chyba taki ma się cel jeśli zakłada się bloga, który inni moga komentować.
    2. Ten blog dla tych co zdradzają i są zdradzane jest miejscem terapii.

    OdpowiedzUsuń
  3. Katarzyno, a czymże innym komentarze te były jak nie konstruktywną dyskusją? Mój zwrot w Twoim kierunku w tym wpisie nie dotyczył Twoich przekonań, tylko kategoryczności ich wypowiadania. Zawsze dzielenie świata na czarny i biały, i taka lekka ręka w osądzaniu innych mnie deprymowały [żeby nie powiedzieć raziły] i deprymować nie przestaną, stąd taka moja reakcja. Oczywiście, normalnym jest, że masz swoje zdanie, ale nie dziw się, że i ono jest tu komentowane. Równie dobrze mogłabym Twoje słowa wziąć za "atak" swoich przekonań. Zresztą, zdaje się, że osąd na temat mój, jak i pewnie tego bloga zdążyłaś już sobie wyrobić. Oczywiście to Twoje prawo. Jeśli jednak poczułaś się urażona, zaatakowana, to wiedz, że nie było to moim zamiarem.
    PS
    Jeśli zdanie o terapii miało być dosadnie krytykujące, to muszę Ci powiedzieć, że wyszedł Ci z tego jeden z najmilszych komplementów, jakie pisacz może usłyszeć. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Poza tym, chyba nie chodzi o to, żeby piętnować się nawzajem róznicami, jakie w nas są, ale żeby prowokować, pytać, sprawdzać i poszukiwać. Przedw wszystkim jednak siebie. Ścieranie się nie musi oznaczać trzaskania drzwiami, a kontrasty niekoniecznie muszą wiązać się z wartościowaniem.

    OdpowiedzUsuń